Hazem Naw dokonał przełomu dla syryjskiego tenisa. Został on pierwszym reprezentantem swojego kraju, który wygrał mecz w challengerze, czyli turnieju rangi ATP 150. W dodatku 24-latek poszedł za ciosem odnosząc kolejne zwycięstwa.
FANTASTYCZNY WYSTĘP W NIEMCZECH
28 stycznia urodzony w Aleppo tenisista zainaugurował swój występ w ”Kobelz Open”. Rywalizację w niemieckim mieście, ze względu na daleką pozycję zajmowaną w rankingu (422.), rozpoczął od kwalifikacji. Pokonał w nich dwóch wyżej sklasyfikowanych rywali: Egora Gerasimova z Białorusi (340.) oraz Franco Agamenone z Włoch (209.). Dzięki temu Syryjczyk był już pewny gry w głównej fazie turnieju. Z pewnością nie spodziewał się jednak, że zostanie ”czarnym koniem” tegorocznej edycji niemieckiej imprezy.
W pierwszej rundzie rywalizacji Naw pokonał Brytyjczyka Billa Harrisa (195.), 7:5, 7:5. Jego niespodziewane zwycięstwo zapisało się w historii syryjskiego tenisa. Dzięki tej wygranej kraj, w którym od 2011 roku toczy się krwawa wojna domowa, w końcu może poszczycić się posiadaniem zawodnika posiadającego na swoim koncie wygranie meczu w Challengerze ATP. Biorąc pod uwagę fakt, że we współczesnym tenisie w dużej mierze o szansach na karierę decydują pieniądze, wspaniałe jest to, że Hazemowi udało się odnieść tak olbrzymi sukces. Co więcej, w Koblencji Syryjczyk nie zatrzymał się tylko na trzech kolejnych wygranych.
Naw, po triumfie nad Harrisem, wyeliminował z ”Kobelz Open” innego kwalifikanta, Oscara Otte z Niemiec (274.). 30-letni Niemiec był w pewnym momencie swojej kariery 36 zawodnikiem rankingu ATP. Naw pokonał go po trzech zaciętych setach. Kolejnego rywala, rozstawionego w niemieckim turnieju z numerem piątym, Czecha Zdenka Kolara (180.) ograł już w dwóch setach. Tym samym Syryjczyk zameldował się w półfinale turnieju, do którego awansował dzięki pokonaniu aż pięciu tenisistów sklasyfikowanych w rankingu ATP zdecydowanie wyżej od niego.
KONIEC ROMANTYCZNEJ PRZYGODY
O awans do finału Hazemowi przyszło rywalizować z Brandonem Nakashimą (96.). Amerykanin o wietnamskich korzeniach został pierwszym rywalem Syryjczyka w jego dotychczasowej karierze zajmującym miejsce w gronie 100 najlepszych tenisistów na świecie. Niestety dla Nawa, Nakashima okazał się dla Syryjczyka przeciwnikiem zbyt wysokiego kalibru. Amerykanin triumfował nad urodzonym w Aleppo tenisistą, 6:3, 7:5 po półtorej godziny gry i zakończył romantyczną przygodę 24-latka w ”Kobelz Open”.
INSPIRUJĄCA HISTORIA
Historia rozwoju kariery Hazema Nawa jest z jednej strony przygnębiająca, a zarazem bardzo inspirująca. Dorastanie w Syrii, kraju rozdartego wojną domową,wiązało się z zagrożeniami dosłownie na każdym kroku. Podobnie było w przypadku młodego azjatyckiego tenisisty. Wystarczy wspomnieć, że 24-latek swoje umiejętności rozwijał trenując na kortach o bardzo szybkich nawierzchniach. Dlaczego? Ponieważ ćwiczył na obiektach pierwotnie przeznaczonych do gry w koszykówkę.
Później Naw przeniósł się z Aleppo do Damaszku, gdzie trenował na jedynym ”bezpiecznym” korcie w stolicy Syrii. Ten znajdował się niedaleko rosyjskiej ambasady, co jednak nie chroniło przed atakami bombowymi w okolicy. Jedna z bomb wypuszczonych podczas takiego ataku wybuchła obok kortu na którym trenował młody zawodnik. W wyniku tego zdarzenia Hazem upadł, doznając kontuzji dłoni oraz ramienia. Mimo to młody Syryjczyk powrócił do grania, na tym samym korcie, raptem dwa dni później.
W 2015 roku tenisista przeniósł się z bratem do Libanu, gdzie wziął udział w kilku juniorskich turniejach. Następnie udało mu się dostać do Europy i osiadł w niemieckiej Kolonii.
WZÓR DO NAŚLADOWANIA
Droga Nawa do gry w tenisa na światowym poziomie była długa i kręta. Było wiele trudnych momentów, wyrzeczeń oraz masa wątpliwości, czy Syryjczyk rzeczywiście będzie w stanie grać w międzynarodowych turniejach. Dzięki samozaparciu i pomocy wielu ludzi tenisowe marzenie Hazema udało się ostatecznie spełnić. Dostał szansę podczas „Koblenz Open” i wykorzysta ją w 100%. Po występie w niemieckim challengerze Syryjczyk awansuje w okolice 370 miejsca w rankingu ATP. Co będzie dalej? Dla Nawa pasuje jak ulał powiedzenie „sky is the limit”.