Sofia. Zmienne szczęście Polaków

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Dwóch polskich tenisistów rywalizowało w pierwszej rundzie kwalifikacji turnieju rangi ATP 250 w Sofii. Cel udał się w połowie, ponieważ po wyrównanym pojedynku zwyciężył Kamil Majchrzak, ale swojemu rywalowi nie dał rady Kamil Żuk.

Rywalem Majchrzaka był Maxime Cressy, którego styl gry jest niewygodny dla wielu tenisistów. Pierwszy set nie wskazywał na udane zakończenie tego spotkania. Na szczęście w dalszym etapie meczu 25-latek z Piotrkowa Trybunalskiego złapał odpowiedni rytm i dzięki temu po trzysetowym boju awansował do ostatniej rundy eliminacji do turnieju głównego. W niej jego rywalem będzie rozstawiony z „jedynką” Hiszpan Pedro Martinez.

Mniej udany występ zaliczył Kacper Żuk. 22-latek nie miał większych szans w pojedynku z Tomaszem Machacem. Utalentowany Czech po raz kolejny udowodnił, że stać go na zrobienie wielkiej kariery. O awans do turnieju głównego zmierzy się z Illyą Marchenko.

W grze pozostał więc tylko Kamil Majchrzak. Trzeba trzymać kciuki za Polaka, ponieważ w Sofii wystąpi kilku niezłych zawodników. Do tego grona należą między innymi Jannik Sinner, Gael Monfils, Alex de Minaur, czy Alexander Bublik.


Wyniki

Pierwsza runda kwalifikacji:

Kamil Majchrzak (Polska, 6) – Maxime Cressy (USA) 4:6, 6:4, 6:3

Tomasz Machac (Czechy, 7) – Kacper Żuk (Polska) 6:4, 6:2

Ostrawa. Bezbłedna Kontaveit z tytułem mistrzowskim

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Anett Kontaveit pokonała 6:2, 7:5 Marię Sakkari i sięgnęła po tytuł mistrzowski w imprezie rangi WTA 500 w Ostrawie. Estonka w drodze do zwycięstwa nie straciła przez cały tydzień nawet seta.

Tenisistka z Tallina ma ostatnia bardzo dobrą passę. Przed niespełna miesiącem Kontaveit pokonała Irinę Camelię-Begu w finale imprezy WTA 250 w Clevelend i zdobyła drugi w karierze tytuł mistrzowski. Jak pokazały ostatnie dni, przenosiny do Europy Estonce nie zaszkodziły. W Ostravar Arenie trzydziesta rakieta świata pokonała pięć rywalek, z żadną z nich nie tracąc seta.

W meczu o tytuł Kontaveit walczyła z Marią Sakkari. Obie panie dotychczas spotykały się dziesięciokrotnie i sześć razy górą była Greczynka. Jednak w niedzielne popołudnie to rywalka mogła się cieszyć ze zwycięstwa. Chociaż łatwo ono nie przyszło. W pierwszej partii co prawda tenisistka z Aten dwukrotnie przegrała swój serwis, a przez to Kontaveit wygrała seta 6:2. Jednak druga odsłona była bardziej wyrównana. Na początku Sakkari miała szansę przełamać rywalkę. Ta jednak wyszła z opresji i potem panie walczyły gem za gem. Taki obrót spraw miał miejsce do dwunastego gema. Przed zmianą stron Kontaveit wygrała swe podanie. Gdy panie wznowiły grę, Estonka szybko wypracowała trzy piłki meczowe. Już pierwsza okazała się skuteczna i trzydziesta rakieta świata mogła się cieszyć z największego sukcesu w karierze.

 


Wyniki

Finał singla:

Anett Kontaveit (Estonia) – Maria Sakkari (Grecja, 4) 6:2, 7:5

Metz. Hubert Hurkacz mistrzem! A może być jeszcze lepiej

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Hubert Hurkacz po raz czwarty w karierze, a trzeci w tym sezonie wygrał turniej ATP. Tym razem nie miał sobie równych w halowej imprezie w Metzu. W finale pokonał 7:6(2), 6:3 Pablo Carreno Bustę. Ale to nie koniec na dziś. Hurkacz ma bowiem szansę na podwójne mistrzostwo. W finale debla wspomoże go Jan Zieliński. 

Polak został rozstawiony w Moselle Open z numerem ,,1″, więc od początku był zaliczany do grona faworytów. Droga po tytuł nie była jednak usłana różami. Trzech z czterech przeciwników Polaka było w przeszłości notowanych w czołowej dziesiątce rankingu ATP.

Jednak Andy Murray, Lucas Pouille i Pablo Carreno Busta nie byli w stanie ugrać nawet seta w pojedynkach z naszym reprezentantem. Hurkacz wszystkie mecze wygrał w przekonujący sposób. Rywale momentami byli bezradni.

Finałowy mecz nie zaczął się jednak po myśli 24-letniego wrocławianina. Mimo że od początku turnieju tylko raz stracił serwis, tym razem dał się przełamać już w trzecim gemie, na dodatek zdobywając raptem jeden punkt. Carreno Busta nie był jednak w stanie utrzymać przewagi do końca. Od połowy pierwszego seta to Hurkacz był lepszym tenisistą. Pierwszą partię wygrał w tie-breaku 7:6(2).

W drugiej odsłonie rywalizacji doskonale radził sobie na returnie. Aż trzy razy przełamał Hiszpana, który wygrał z nim dwa wcześniejsze starcia: miesiąc temu w Cincinnati i przed sześcioma laty w szczecińskim challengerze. Tamte dwa spotkania nie miały jednak takiej stawki jak to dzisiejsze. Hurkacz zrewanżował się w doskonałym do tego momencie.

Dla Hurkacz to czwarte zwycięstwo w turnieju ATP w karierze. Wcześniej wygrywał wyłącznie w Stanach Zjednoczonych i na kortach otwartych. Tym razem trofeum zdobył we francuskiej hali. Na wielkie uznanie zasługuje fakt, że Polak w meczach o najwyższą stawkę jest niepokonany. Na poziomie ATP World Tour wygrał wszystkie finały gry pojedynczej, w których brał udział.

W finałach deblowych bilans Polaka jest na razie remisowy. Jeden wygrał i jeden przegrał. W trzecim zagra… jeszcze dzisiaj. Razem z Janem Zielińskim zagrają z Hugo Nysem z Monako i Arthurem Rinderknechem z Francji.

 


Wyniki

Finał:

Hubert Hurkacz (Polska, 1) – Pablo Carreno Busta (Hiszpania, 2) 7:6(2), 6:3

Nur-Sułtan. Duża niespodzianka. Koreańczyk zaskoczył wyżej notowanych rywali

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Soonwoo Kwon został triumfatorem turnieju ATP 250 w Nur-Sułtanie. W imponującej drodze po trofeum pokonał aż czterech tenisistów zajmujących wyższą pozycję w rankingu ATP. Tak spełniło się jedno z jego marzeń – poznał smak zwycięstwa w zawodach głównego cyklu. 

Ostatnie dwa tygodnie były wyjątkowo udane dla 23-latka z Korei Południowej. Najpierw poprowadził swoją reprezentację do zwycięstwa w Pucharze Davisa w spotkaniu z Nową Zelandią, a później odniósł życiowy sukces w imprezie ATP. Kwon musiał wykazać się przy tym błyskawicznym przystosowaniem do nowych warunków. W reprezentacyjnych rozgrywkach rywalizował bowiem na trawiastym korcie otwartym, natomiast indywidualny start miał miejsce w hali, na twardym podłożu.

Tylko w pierwszej rundzie kazachskiego turnieju Kwon trafił na niżej notowanego rywala. Później poprzeczka była zawieszona znacznie wyżej, ale Koreańczyk do samego końca jej nie strącił. Po zwycięstwach nad Duszanem Lajoviciem, Laszlo Dżjere i Aleksandrem Bublikiem na pewno wzrosła jego pewność siebie.

Już przed finałem było wiadomo, że zwycięzcą zostanie tenisista, który dotychczas nie wywalczył żadnego trofeum w głównym cyklu. Naprzeciwko Kwona stanął bowiem Australijczyk James Duckworth.

Koreańczyk wygrał 7:6(6), 6:3 w nieco ponad półtorej godziny. W całym meczu tylko raz dał się przełamać. Miał jednak wystarczająco dużo czasu, by odrobić stratę z gema otwarcia drugiej partii. Mecz zakończyć mógł nawet nieco wcześniej, jednak przy serwisie Duckwortha nie wykorzystał piłki meczowej. Kropkę nad ,,i” postawił dwie minuty później, mając już do dyspozycji własne podanie.

Kwon jest pierwszym Azjatą od dwóch i pół roku, który wygrał turniej ATP. Poprzednim był Kei Nishikori, który w 2019 roku triumfował w Brisbane. Jeszcze dłużej na zwycięzcę turnieju ATP czekano w Korei Południowej. Pierwszym i do dzisiaj jedynym Koreańczykiem z tytułem w głównym cyklu był Hyung-Taik Lee. Od jego zwycięstwa w Sydney minęło już 18 lat.

Dzięki zdobytym punktom Kwon awansuje na najwyższe miejsce w rankingu ATP. Od poniedziałku będzie 57. tenisistą świata.


Wyniki

Finał:

Soonwoo Kwon (Korea Południowa) – James Duckworth (Australia) 7:6(6), 6:3

Wyszkowo. Kielan i Wójcik najlepsi na Ukrainie

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: LOTOS PZT Polish Tour

Szymon Kielan i Yann Wójcik okazali się najlepsi w turnieju ITF z pulą nagród 15000$ rozgrywanym na kortach ziemnych w Wyszkowie. O ile ten drugi ma już na swoim koncie niejeden tytuł tej rangi, o tyle dla 18-latka urodzonego w Łodzi jest to pierwszy taki sukces.

Za Szymonem Kielanem i Yannem Wójcikiem bardzo udany turniej. Już sam jego początek był bardzo obiecujący. W pierwszej rundzie pokonali rozstawionych z „3” Ukraińca Jurija Dżawakiana i Rosjanina Iwana Nedelko oddając im  tylko pięć gemów. Następnie równie pewnie poradzili sobie z dwoma reprezentantami gospodarzy – Dmitrijem Jerochinem oraz Michajło Mossurem. Dużo cięższy okazał się dla nich półfinał z kolejną ukraińską parą. Aleksandra Brajnina i Gieorgija Krawczenkę pokonali dopiero po super tiebreaku, w którym padł wynik 11:9.

W sobotnim finale naprzeciw naszych reprezentantów stanęli Romain Facoun z Belgii i Ilya Snitari z Mołdawii. Również był to bardzo wyrównany pojedynek, ale Kielan i Wójcik zaimponowali w nim skutecznością w decydujących momentach. Obydwa sety rozstrzygnęły się w tiebreakach i w obydwu nasi tenisiści wygrali 12:10!


Wyniki

Finał debla

Szymon Kielan, Yann Wójcik (Polska) – Romain Faucon, Ilya Snitari (Belgia, Mołdawia) 7:6(10), 7:6(10)

Metz. Hurkacz z szansą na dublet! Z Zielińskim są w finale debla!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Rewelacyjnie spisują się nad Mozelą Hubert Hurkacz i Jan Zieliński! Wrocławianin stanie w niedzielę przed szansą na dublet, bowiem kilka godzin po wywalczeniu awansu do półfinału singla triumfował też w deblu. Swój największy sukces w karierze co najmniej wyrówna zatem tenisista z Warszawy.

Hubert Hurkacz i Jan Zieliński pokazali, że stać ich w Metz na wiele już w poprzedniej rundzie. Pokonując rozstawionych z „3” Austriaków Jurgena Melzera i Philippa Oswalda wysłali pozostałym rywalom sygnał, że każdemu mogą sprawić kłopoty. Mimo tego ciężko było upatrywać w nich faworytów w starciu z najwyżej rozstawioną parą tego turnieju. Fin Henri Kontinen to od lat jeden z czołowych deblistów świata, a Japończyk Ben McLachlan również ma na swoim koncie niejeden sukces.

Jednak spotkanie od początku było wyrównane. Już w pierwszym gemie Polacy mieli okazję do przełamania, lecz nie zdołali jej wykorzystać. Przy swoim podaniu tylko raz byli zagrożeni, ale nie dali się rywalom. W końcówce partii koncentracja była po stronie Hurkacza i Zielińskiego. W dziewiątym gemie wywalczonego break-pointa udało się przekuć w przewagę. Utrzymanie własnego podania w kolejnym gemie, potrzebne do zwycięstwa w secie, było tylko formalnością.

W drugiej partii Biało-Czerwoni od początku prezentowali się lepiej. Kontinena i McLchlana bardzo zaczynał zawodzić serwis. W pierwszej części meczu trafiali pierwszym podaniem w 80% przypadków, a w tej tylko w 46%. Tymczasem agresywne zagrywki naszych reprezentantów były i dokładniejsze i skuteczniejsze. Dzięki temu w całym secie stracili tylko trzy punkty przy własnym podaniu. Partia zakończyła się takim samym wynikiem jak pierwsza.

W finale zagrają z Monakijczykiem Hugo Nysem i Francuzem Arturem Rinderknechem. W piątek w dwóch setach wygrali oni z rozstawionymi z „2” Bośniakiem Tomislavem Brkiciem i Serbem Nikolą Czacziciem. Dla Hurkacza to trzeci deblowy finał głównego cyklu i szansa na drugi tytuł. Wcześniej u boku Kanadyjczyka Felixa Augera-Aliassime wygrał w ubiegłym roku w paryskim Mastersie, a w czerwcu przegrał w finale w Halle. Zieliński grał jeden finał zawodów tej rangi. W lipcu w Gstaad w parze z Szymonem Walkowem musiał uznać wyższość Szwajcarów Marca-Andrei Huslera i Dominica Strickera.


Wyniki

Półfinał debla

Hubert Hurkacz, Jan Zieliński (Polska) – Henri Kontinen, Ben McLachlan (Finlandia, Japonia, 1) 6:4, 6:4

Skrzypczyński: to nie praca, a służba. Pierwszy wywiad po ponownym wyborze na prezesa PZT

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: PZT

Tak jak cztery lata temu, tak i dziś Mirosław Skrzypczyński nie miał kontrkandydata w wyborach na prezesa PZT. Zaraz po zwycięstwie udzielił wywiadu Tenisklubowi, w którym ocenił pierwszą kadencję jako mega udaną, porównał nadchodzącą, tenisową Superligę do piłkarskiej Ekstraklasy i opowiedział o rozterkach związanych z ubieganiem się o reelekcję. 

Relację z walnego zgromadzenia delegatów PZT, podczas którego wybrano prezesa, ale także nowy Zarząd, przeczytacie TUTAJ.

– To już oficjalnie: gratulacje. Od kiedy pan je przyjmuje? Tak naprawdę mogły pojawiać się jeszcze przed głosowaniem 

– Dziękuję. Pokora jest najważniejsza. Trzeba było poczekać, bo jednak różne rzeczy się zdarzają. Najbardziej specyficzne jest to, że po raz drugi nie miałem kontrkandydata. Chyba zapisze się w annałach polskich związków sportowych. Moja praca polega na tym, żeby służyć ludziom i od zawsze składam takie deklaracje. Mam nadzieję, że to widać. Cały swój czas poświęcam Polskiemu Związkowi Tenisowemu. Nie liczą się dla mnie pieniądze, żadne inne wartości, tylko zadowolenie tych, którym służymy. To nie praca, a służba. Tak samo też to postrzegają moi partnerzy z Zarządu i może dlatego tak dobrze się dogadujemy.

– Nie zaskoczyło pana, że i tym razem nie pojawił się kontrkandydat? Z czego to mogło wynikać?

– Wbrew pozorom każdy zdaje sobie sprawę z tego, że bycie prezesem to nie jest łatwe zadanie. Za sprawą pierwszej kadencji wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę. Nie każdy jest w stanie włożyć tyle pracy, żeby ten poziom był jeszcze wyższy. Bo przecież wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Decyzja o starcie w wyborach nie jest prosta. Sam był bliski podjęcia przeciwnej. Razem z całą rodziną byliśmy już tym zmęczeni. Po rozmowach z członkami Zarządu i ludźmi w terenie zdecydowaliśmy razem, że jeszcze raz rzucimy się w wir pracy. Stąd też pomysł Superligi.

– Superliga ma przynieść olbrzymie korzyści finansowe. A czy nie jest zagrożeniem, że dużo też na nią trzeba będzie wyłożyć?

– Ona będzie się sama finansowała. Pieniążki nie będą pochodziły z środków własnych, tylko sponsorskich. Pieniądze zostaną w klubach, u zawodników i w wojewódzkich związkach. Oczywiście PZT też będzie w tym partycypował. Będzie miał pieniądze przede wszystkim z transferów. Ten projekt stwarza ogromne możliwości dla polskiego tenisa, natomiast wszystkie koszty będą ponoszone z pieniędzy, które wpłyną od sponsorów. Podobnie jak ma to miejsce w piłkarskiej Ekstraklasie.

– To porównanie padło już podczas przemówienia. O jakich stawkach dokładnie rozmawiamy?

– Ekstraklasa to jest produkt, który trwa już ileś lat, a my chcemy iść tym tropem. Nie chcę mówić o konkretnych kwotach. To dopiero za chwilę. Natomiast budżet startowy, na jakim chcemy bazować, jest właśnie taki, jaki na początku miała piłkarska Ekstraklasa.

– Na koniec podsumujmy krótko to, co działo się podczas pierwszej kadencji. Z czego jest pan najbardziej zadowolony, a co trzeba będzie naprawić przez kolejne cztery lata?

– Przede wszystkim z programów, które wdrożyliśmy. Ale też powstanie Narodowego Centrum Tenisowego w Kozerkach. To był majstersztyk. Natomiast czego zabrakło… Czasami brakowało pieniędzy. Nic nie przebiega idealnie, ale uważam, że jak ten trudny, pandemiczny czas, to była mega udana kadencja.

 

Rozmawiał: Szymon Adamski

 

Ostrawa. Nieudany rewanż Świątek

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Iga Świątek nie wystąpi w finale turnieju J&T Banka Ostrava Open. W sobotę lepsza okazała się Maria Sakkari, która pokonała Polkę również w ćwierćfinale Roland Garros.

Greczynka świetnie rozpoczęła spotkanie i już w pierwszym gemie odebrała podanie reprezentantce Polski. Jak się później okazało, to był kluczowy moment tej części meczu. Sakkari bardzo dobrze spisywała się przy własnym serwisie i ani razu nie musiała nawet bronić się przed przełamaniem. Podopieczna Piotra Sierzputowskiego, pomimo tego, że później pewnie wygrywała własne podania, to nie była w stanie odrobić straty i przegrała pierwszego seta 4:6.

20-latka z Raszyna pierwsze okazje na odebranie podania rywalce wypracowała sobie na początku drugiej odsłony meczu. W drugim gemie pierwsza rakieta Polski wywalczyła dwa „breakpointy”, ale Sakkari się wybroniła. Niewykorzystane okazje zemściły się na Świątek, która straciła podanie w piątym gemie i chwilę później przegrywała już 2:4. Wydawało się, że Greczynka jest już na ostatniej prostej do zwycięstwa. Mistrzyni Roland Garros zerwała się jednak jeszcze do walki i dzięki agresywne grze wyszła na prowadzenie 5:4. Decydujący moment meczu nastąpił w jedenastym gemie. Świątek w imponującym stylu obroniła w nim dwa „breakpointy”, ale przy trzecim musiała już skapitulować. Po zmianie stron grecka zawodniczka wykorzystała atut własnego podania i po godzinie i 51 minutach gry mogła cieszyć się ze zwycięstwa.

Maria Sakkari w Ostrawie przerwała serię dziewięciu półfinałów przegranych z rzędu. Ostatni raz Greczynka zameldowała się w finale w 2019 roku w Rabacie. Zdobyła wtedy jedyny w karierze tytuł rangi WTA.


Wyniki

Półfinał singla

Maria Sakkari (Grecja, 4) – Iga Świątek (Polska, 1) 6:4 7:5

PZT. Skrzypczyński pozostanie prezesem. Nie miał rywala w wyborach

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: PZT

Mirosław Skrzypczyński będzie pełnił funkcję prezesa PZT do 2025 roku. Po raz pierwszy na to stanowisko został wybrany przed czterema laty. Sztandarowym projektem drugiej kadencji ma być Superliga. 

W sobotę stało się to, na co zanosiło się od dłuższego czasu. Mirosław Skrzypczyński ponownie został wybrany na stanowisko prezesa PZT. Początkowo miał nie ubiegać się o reelekcję, jednak szereg rozmów, jakie przeprowadził przez ostatnie pół roku, przekonał go do zmiany decyzji.

Do walnego zgromadzenia delegatów PZT doszło w warszawskim hotelu Regent. Za wyborem Skrzypczyńskiego było 68 osób, natomiast przeciwko tylko sześć. Nikt inny nie zdecydował się na udział w wyborach. Taka sama sytuacja miała miejsce cztery lata temu, gdy również Skrzypczyński nie miał żadnego kontrkandydata.

Z przemówienia prezesa jasno wynikało, na czym najbardziej będzie mu zależeć podczas drugiej kadencji. Jak zawsze w samych superlatywach zapowiadał start Superligi, która ma stać najlepszą tenisową ligą na świecie. Właśnie te rozgrywki mają wprowadzić polski tenis na nieosiągalny do tej pory pułap.

Drugim najistotniejszym wątkiem przemówienia było poświęcenie się dla polskiego tenisa. W rozmowie z Tenisklubem, którą niebawem opublikujemy na portalu, Skrzypczyński nazwał wręcz swoją prezesurę nie pracą a służbą. Zgromadzonym na sali delegatom opowiadał natomiast o tym jak bardzo związany jest z tenisem i ile jest w stanie dla niego poświęcić. Również pieniędzy, bo jak mówi, zwłaszcza na początku sprawowania funkcji prezesa dokładał do różnych inicjatyw z własnej kieszeni.

Po wyborze prezesa przystąpiono do wyboru Zarządu PZT. Znajdą się w nim: Marcin Kowal, Dariusz Łukaszewski, Tomasz Matuszewski, Mariusz Ozdoba, Andrzej Pyzara i Ryszard Robaszkiewicz.

Metz. Hubert Hurkacz zagra o tytuł!

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: AFP

Hubert Hurkacz udowadnia, że sezon 2021 jest najlepszym w jego dotychczasowej karierze. Polak pokonał Petera Gojowczyka 6:4, 7:6(4) i w niedzielę po raz trzeci w tym roku wystąpi w finale turnieju głównego cyklu ATP.

Pierwszy set padł łupem rozstawionego z numerem „1” Polaka, choć z przebiegu tej partii ciężko było ocenić, który tenisista obejmie prowadzenie. Hubert Hurkacz kontynuował na początku sobotniego pojedynku dobrą passę wygranych gemów serwisowych, lecz w większości z nich rywal wygrał co najmniej dwa punkty. Dwukrotnie pojawiła się też okazja dla Niemca na przełamanie serwisu Polaka. Nasz reprezentant wytrzymał jednak trudniejsze momenty i wykorzystał pierwszą piłkę setową na returnie przy stanie 5:4.

Gojowczyk błyskawicznie zareagował. Jako pierwszy zawodnik w tym tygodniu przełamał podanie Hurkacza i objął prowadzenie na początku drugiej odsłony. Nie trwało to jednak długo, bowiem już w ósmym gemie Polak wyrównał stan na 4:4. Potwierdził to gemem serwisowym wygranym bez straty punktu i wypracowaniem sobie dwóch szans na skończenie meczu w dwunastym gemie. Niemiec utrzymał jednak podanie i o losach meczu zadecydował tie-break. W nim jednak szybko zarysowała się przewaga naszego tenisisty. Półfinalista Wimbledonu wykorzystał czwartą piłkę meczową i awansował do finału francuskiej imprezy.

W meczu o tytuł spotka się on ze zwycięzcą pojedynku Gaela Monfilsa z Pablo Carreno Bustą. Dla Huberta Hurkacza będzie to trzeci finał imprezy głównego cyklu w tym sezonie. W styczniu triumfował on w Delray Beach, a na początku kwietnia został mistrzem Miami Open. Nasz tenisista ma jeszcze przed sobą półfinał gry podwójnej w Metz. W parze z Janem Zielińskim zmierzą się dzisiaj wieczorem z Henrim Kontinenem i Benem McLachlanem.


Wyniki

Półfinał singla

Hubert Hurkacz (Polska, 1) – Peter Gojowczyk (Niemcy, Q) 6:4, 7:6(4)