Miami. Tym razem się nie udało – Fręch żegna się z turniejem

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Po szczęśliwym znalezieniu się w drabince turnieju w Miami i powodzeniu w drugiej rundzie Magdalena Fręch mierzyła się w niedzielę z kolejną Rosjanką. Niestety tym razem przegrała. I to bardzo łatwo.

Magdalena Fręch mierzyła się z Warwarą Graczewą po raz pierwszy. Rosjanka spisuje się w Miami znakomicie. Bez straty seta przeszła kwalifikacje i dotychczasowe fazy turnieju głównego. W drugiej rundzie sprawiła sensację eliminując rozstawioną z „4” Ons Jabeur. Na dodatek oddała Tunezyjce tylko 4 gemy.

Można w niej było zatem upatrywać faworytki meczu z będącą w nierównej dyspozycji Fręch. Graczewa szybko nie pozostawiła wątpliwości co do tego. W pierwszej partii straciła tylko jednego gema, a w połowie seta miała serię 12 wygranych piłek z rzędu.

W drugim secie obraz gry się w zasadzie nie zmienił. Na przełamanie w pierwszym gemie Fręch szybko odpowiedziała, ale później rywalka i tak zdołała jej uciec. Ostatecznie w całym meczu nasza zawodniczka wygrała tylko trzy gemy. Graczewa o ćwierćfinał zmierzy się z Czeszką Petrą Kvitovą, bądź Chorwatką Donną Vekić.

Turniej w Miami oglądać można na sportowych antenach CANAL+ oraz w CANAL + onlinehttps://can.al/Canalplus-Tenisclub


Wyniki

Warwara Graczewa (Q) – Magdalena Fręch (Polska, LL) 6:1, 6:2

Tiafoe: Widzowie tenisa powinni mieć więcej swobody

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, własne, foto: AFP

Ze względu na widowiskowy styl gry i radosne usposobienie Frances Tiafoe jest jednym z najpopularniejszych zawodników w rozgrywkach ATP. W rozmowie z dziennikarzami magazynu Forbes Amerykanin opowiedział o swoim podejściu do rywalizacji i zaproponował zmiany, które mogłyby przyciągnąć do tenisa jeszcze większą liczbę fanów.

Ostatnie miesiące są dla Tiafoe niezwykle udane. Jesienią zeszłego roku osiągnął on półfinał US Open oraz finał w Tokio, a obecnie zajmuje 14 lokatę w zestawieniu najlepszych tenisistów. Ponadto reprezentant USA jest bardzo dobrze odbierany przez widzów białego sportu. Odnosząc się do tej kwestii 25-latek podkreślił, że ceni sobie wyrazy sympatii, a jej źródło prawdopodobnie tkwi w jego charakterze:

Zawsze staram się walczyć z całych sił, ale nie zapominam o uśmiechu. Lubię, gdy publiczność jest zaangażowana w widowisko i może poczuć, że żyje. Sądzę, że im też się to podoba. Niczego nikomu nie narzucam, a w moim zachowaniu nie ma aktorstwa. Po prostu taki jestem.

Lubię dawać innym radość. Uważam, że podczas spotkania fani tenisa powinni mieć więcej swobody, móc się przechadzać i rozmawiać. Na meczu koszykówki cisza jest nie do pomyślenia. Poza tym aspektem sporo rzeczy zaczyna się zmieniać, staramy się przyciągnąć młodych na trybuny. Osobiście uwielbiam wieczorne sesje na Arthur Ashe Stadium. Fani mogą tam pić piwo, a atmosfera staje się pozytywnie zwariowana – podkreślił Tiafoe.

W dalszej części rozmowy Amerykanin jeszcze mocniej stanął w obronie widzów, którzy bywają krytykowani przez graczy za swoje zachowania podczas gry:

Jestem z publicznością i lubię odgłosy z trybun. Ludzie płacą duże pieniądze, żeby oglądać show, a ja daje im prawdziwego siebie. Będę nadal pracował nad moją grą, ale nie tylko nad tym. Chciałbym zarabiać również poza tenisem i marzę o własnej kolekcji butów sportowych, ale do tego jeszcze daleka droga. Muszę nauczyć się lepiej zarządzać moim czasem i znaleźć równowagę między sportem i biznesem. Gdy kilka wielkich marek chce z tobą współpracować, podjęcie właściwych decyzji nie jest łatwe. Uczysz się na bieżąco, ale to część dorastania – podsumował Frances.

Frances Tiafoe występuje obecnie w turnieju Masters 1000 w Miami. W trzeciej rundzie tej imprezy Amerykanin zmierzy się z Włochem Lorenzo Sonego.

Miami. Linette zwycięska również w deblu

/ Izabela Modrzewska , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette grająca w parze z Bernardą Perą pokonały w trzech setach faworytki spotkania, Luisę Stefani oraz Gabrielę Dabrowski i awansowały do ćwierćfinału turnieju w Miami. Przeciwniczki to doświadczone deblistki, które rozstawione były z numerem dziewiątym. Polska tenisistka rozgrywała debla w nieco ponad godzinę od zwycięskiego meczu singlowego z Wiktorią Azarenką. 

Pierwsza część spotkania zaczęła się korzystnie dla pary polsko-amerykańskiej, która już w drugim gemie przełamała serwis Stefani i Dabrowski. Obie pary od tego momentu utrzymywały swoje podanie, aż do dziewiątego gema, kiedy to Brazylijka i Kanadyjka wykorzystały błędy przeciwniczek i zmniejszyły dystans. Linette i Pera szybko zrewanżowały się za przełamanie i zamknęły seta wraz z  pierwszym break pointem.

Druga partia meczu należała do pary brazylijsko-kanadyjskiej, które zaczęły grać solidniej i agresywniej. Pewnie przełamały serwis Polki i Amerykanki aż trzykrotnie, a same straciły podanie tylko jeden raz. Linette i Pera miały jeszcze szansę na odwrócenie losów drugiego seta przy stanie 5:2, jednak przeciwniczki ostatecznie wykorzystały czwartego setbola i doprowadziły do wyrównania w meczu.

Super tie-break od początku był pod kontrolą pary polsko-amerykańskiej. Szybko zdobyły mini przełamanie, pilnując przy tym swojego podania. Przewagę zwiększyły aż do sześciu punktów kiedy to Stefani i Dabrowski przegrały swoje dwa gemy serwisowe z rzędu. Końcówka decydującego seta była nerwowa, jednak Linette i Pera wykorzystały trzecią piłkę meczową i zameldowały się w ćwierćfinale.

Polska tenisistka grała z Amerykanką pierwszy raz w tym sezonie. Ostatnim ich wspólnym turniejem był zeszłoroczny Wimbledon, kiedy to przegrały już w pierwszej rundzie. Już dziś zmierzą się z parą Siegemund/Zworianowa. A stawką spotkania będzie awans do półfinału Miami Open.

 

 

 


Wyniki

Pierwsza runda gry podwójnej kobiet:

M. Linette, B. Pera (Polska, Stany Zjednoczone) – L. Stefani, G. Dabrowski (Brazylia, Kanada, 9) 6:4, 2:6, 10:5

Miami. Norrie i Berrettini poza turniejem, Miedwiediew z pewnym zwycięstwem

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

W sobotę na kortach w Miami dolna część turniejowej drabinki rozegrała mecze drugiej rundy.  Jedną z największych niespodzianek było odpadnięcie w tak wczesnej fazie imprezy ćwierćfinalisty z Indian Wells, Camerona Norrie.

Przed Brytyjczykiem stało z pozoru nietrudne zadanie. Przeciwnikiem tenisisty rozstawionego z „jedenastką” był plasujący się ponad 50 pozycji rankingowych niżej Gregoire Barrere. Pierwsze siedem gemów zostało łatwo wygranych przez serwujących. Następnie zawodnik z Wysp Brytyjskich złapał słabszy moment. Barrere miał aż trzy piłki na przełamanie rywala. Francuz wykorzystał ostatnią z nich, odskoczył z wynikiem na 5:3, po czym szybko dorzucił gema wygranego do zera przy własnym podaniu.

Druga partia zaczęła się dla półfinalisty ubiegłorocznego Wimbledonu najgorzej jak tylko mogła – od ponownej straty serwisu. Po chwili Barrere potwierdził swoją przewagę znowu przełamując przeciwnika, tym razem na 4:1. Reprezentant Francji nie roztrwonił tak ogromnej zaliczki i zakończył spotkanie po nieco ponad godzinie gry. Norrie w tym meczu był bezradny wobec starszego o dwa lata oponenta.

Kolejnym „głośnym” nazwiskiem, które w sobotę pożegnało się z turniejem w Miami, był Matteo Berettini. Jednakże o ile porażka Camerona Norrie może uchodzić za niespodziankę, o tyle Włoch ostatnimi czasy jest wyraźnie pod formą. Berrettini z imprezy w Indian Wells odpadł również już po pierwszym meczu. Później szukał poprawy swojej gry podczas challengera w Phoenix. Wyprawa do Arizony nie zdała się jednak na wiele. Spotkanie pomiędzy nim a Mackenzie McDonaldem było prawdziwą bitwą serwujących. Panowie nie pozwalali sobie na straty podania. Efektem tego było rozstrzygnięcie meczu po dwóch tie-breakach, w których z lepszej strony prezentował się Amerykanin.

McDonald nie był jedynym reprezentantem gospodarzy, któremu w sobotę udało się awansować do trzeciej rundy. Swoje mecze wygrali również Christpoher Eubanks oraz Frances Tiafoe. Bilans reprezentantów Stanów Zjednoczonych wynosi jednak 3-2, ponieważ jako przegrani z kortu zeszli Aleksandar Kovacevic i Ben Shelton. Najmniejszych problemów z pokonaniem Roberto Carballesa Baeny nie miał natomiast Daniił Miedwiediew. Finalista z Indian Wells oraz jeden z największych faworytów do triumfu na Florydzie w nieco ponad godzinę rozprawił się z Hiszpanem. Polskich kibiców zdecydowanie najbardziej cieszy zwycięstwo Huberta Hurkacza. Nasz rodak po niełatwym meczu pokonał Thanasiego Kokkinakisa (więcej o tym meczu do przeczytania TUTAJ).


Wyniki

Druga runda singla:

Christpoher Eubanks (USA) – Borna Czorić (Chorwacja, 17) 3:6, 6:4, 6:2

Francisco Cerundolo (Argentyna, 25) – Aleksandar Kovacevic (USA) 6:4, 6:4

Jirzi Lehecka (Czechy) – Lorenzo Musetti (Włochy, 18) 6:4, 6:4

Christian Garin (Chile) – Sebastian Baez (Argentyna, 27) 7:6(2), 6:3

Mackenzie McDonald (USA) – Matteo Berrettini (Włochy, 19) 7:6(8), 7:6(5)

Alex Molcan (Słowacja) – Yoshihito Nishioka (Japonia, 28) 7:6(5), 1:6, 6:2

Quentin Halys (Francja) – Alex De Minaur (Australia, 15) 6(5):7, 7:6(3), 7:6(8)

Felix Auger-Aliassime (Kanada, 5) – Thiago Monteiro (Brazylia) 7:6(5), 7:6(8)

Lorenzo Sonego (Włochy) – Daniel Evans (Wielka Brytania, 23) 4:6, 6:3, 6:2

Hubert Hurkacz (Polska, 8) – Thanasi Kokkinakis (Australia) 6(10):7, 7:6(7), 7:6(6)

Karen Chaczanow (14) – Tomas Etcheverry (Argentyna) 6:1, 3:6, 6:3

Daniił Miedwiediew (4) – Roberto Carballes Baena (Hiszpania) 6:1, 6:2

Frances Tiafoe (USA, 12) – Yosuke Watanuki (Japonia) 6(5):7, 7:6(3), 6:4

Gregoire Barrere (Francja) – Cameron Norrie (Wielka Brytania, 11) 6:3, 6:2

Adrian Mannarino (Francja) – Ben Shelton (USA, 32) 6:4, 3:6, 6:1

Miami Open. Rybakina wciąż z szansą na „Słoneczny dublet”, Linette poznała kolejną rywalkę

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Jelena Rybakina pokonała Paulę Badosę 3:6, 7:5, 6:3 w najciekawszym piątkowym meczu trzeciej rundy turnieju WTA 1000 w Miami. Zwycięstwo Kazaszki to już dziesiąty wygrany z rzędu mecz turniejowej „dziesiątki”. Mistrzyni Indian Wells 2023 wciąż pozostaje w grze o zdobycie Sunshine Double. Kolejną rywalkę w imprezie poznała też Magda Linette.

Pojedynkiem dnia dla polskich kibiców było niewątpliwie spotkanie drugiej rakiety naszego kraju z byłą liderką rankingu Wiktorią Azarenką. Po tym jak Polka odprawiła z imprezy mistrzynię z 2016, czekała na kolejną rywalkę. Wyłoniło ją spotkanie Jessici Peguli z Danielle Collins.

Mecz przez niemal cały czas trwania był pod kontrolą trzeciej rakiety świata. W pierwszej odsłonie Amerykanka trzykrotnie przełamała swą rodaczkę. Z kolei w drugiej partii szalę zwycięstwa przechyliła na swoją stronę w tie-breaku, nie tracąc nawet punktu. Chociaż już wcześniej mogła zakończyć pojedynek, ale nie wykorzystała trzech piłek meczowych. Spotkanie Magdy Linette z Jessicą Pegulą odbędzie się w poniedziałek.

Na powtórzenie wyniku nieobecnej w Miami Igi Świątek wciąż ma szansę Jelena Rybakina. Kazaszka, która w poprzednim tygodniu sięgnęła po tytuł mistrzowski na kortach w Indian Wells, w tym tygodniu odniosła już drugie trzysetowe zwycięstwo. Po tym jak w meczu drugiej rundzie jej wyższość musiała uznać Anna Kalinskaya, tym razem pokonana z kortu zeszła Paula Badosa. Chociaż Hiszpanka miała piłkę meczową. Ostatecznie to Rybakina awansowała do kolejnej rundy.

– To był niezwykle trudny mecz. Kilka błędów w pierwszej odsłonie sprawiło, że przegrałam tą część spotkania. Dalej starała się koncentrować na każdym punkcie i to mi się udało. Paula zagrała dziś bardzo dobre spotkanie, szczególnie groźna była na serwisie. Jednak ostatecznie to ja wygrałam co mnie bardzo cieszy – nie kryła radości turniejowa „dziesiątka”.

Na trzeciej rundzie tegoroczny występ w Miami zakończyła Coco Gauff. Amerykanka, która sezon rozpoczęła od wygranego turnieju w Auckland, w meczu 1/32 finału zmierzyła się z Anastazją Potapową. W premierowej partii reprezentantka gospodarzy przegrywała już 2:5, aby wygrać seta w tie-breaku. W drugiej części meczu prowadziła już 5:3. Pozwoliła jednak rywalce na wygranie czterech gemów z rzędu. Z kolei w decydującym secie od 2:1 nie wygrała już gema i pożegnała się z rywalizacją.

Wszystkie mecze do obejrzenia na sportowych antenach CANAL+ oraz w CANAL + onlinehttps://can.al/Canalplus-Tenisclub

 


Wyniki

Trzecia runda:

Jessica Pegula (USA, 3) – Danielle Collins (USA, 30) 6:1, 7:6(0)

Anastazja Potapova (27) – Cori Gauff (USA, 6) 6:7(8), 7:5, 6:2

Jelena Rybakina (Kazachstan, 10) – Paula Badosa (Hiszpania, 21) 3:6, 7:5, 6:3

Jelena Ostapenko (Łotwa, 24) – Beatriz Haddad Maia (Brazylia, 13) 6:2, 4:6, 6:3

Qinwen Zheng (Chiny, 23) – Ludmila Samsonova (12) 5:7, 7:6(5), 6:2

Martina Trevisan (Włochy, 25) – Claire Liu (USA) 4:6, 7:5, 6:4

Elise Mertens (Belgia) – Petra Martic (Chorwacja, 29) 6:4, 6:3

Miami. Zieliński i Nys odpadają w pierwszej rundzie

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Diadora

Jan Zieliński i Hugo nys nieudanie zainaugurowali turniej w Miami. Polak i Monakijczyk pożegnali się z imprezą rozgrywaną na Florydzie już po pierwszej rundzie, ulegając Maximo Gonzalezowi i Andresowi Molteni.

Początek meczu ułożył się świetnie dla pary rozstawionej z „ósemką” – Zieliński i Nys wygrali trzy gemy z rzędu. Przewaga polsko-monakijskiego duetu nie utrzymała się jednak długo. Po chwili reprezentanci Argentyny wyrównali wynik spotkania. W końcowej fazie seta lepiej radzili sobie finaliści tegorocznego Australian Open. Najpierw Zieliński i Nys mieli dwie piłki na przełamanie, których nie wykorzystali. Szybko dostali jednak okazję do zrehabilitowania się za zaprzepaszczoną szansę. W kolejnym gemie, w którym Polak i Monakijczyk byli returnującymi, na tablicy wyników pojawił się break point będący za razem piłką setową, którą wykorzystali.

W drugim secie doszło tylko do jednego przełamania. Na początku partii Gonzalez i Molteni odebrali serwis sowim rywalom. Następnie Argentyńczycy skutecznie pilnowali swojej przewagi. Jedyną trudnością na ich drodze do zwycięstwa był zaledwie jeden break point w szóstym gemie. Tym samym o losach meczu musiał przesądzić ostatni set, czyli super tie-break.

W dogrywce wyrównana walka trwała do stanu 3-4 z perspektywy duetu Argentyńczyków. Od tamtej chwili Gonzalez i Molteni zdobyli miniprzełmananie, które okazało się kluczowe w kontekście całej partii. Zwycięstwo przyszło jednak tenisistom z kraju ze stolicą w Buenos Aires nie bez problemów – Gonzalez i Molteni wykorzystali dopiero czwartą piłkę setową i zakończyli całe spotkanie.

 


Wyniki

Maximo Gonzalez, Andres Molteni (Argentyna) – Hugo Nys, Jan Zieliński (Monako, Polska, 8) 4:6, 6:4, 10-8

Miami. Hurkacz lepszy od Kokkinakisa w tie-breakowej wojnie! Pięć piłek meczowych obronionych przez Polaka

/ Artur Kobryn , źródło: oprac. własne, foto: AFP

Rozstawiony z numerem ósmym Hubert Hurkacz od niesamowitej batalii rozpoczął start w tegorocznej edycji turnieju ATP Masters 1000 w Miami. Triumfator tej imprezy sprzed dwóch lat po trzech tie-breakach pokonał Thanasiego Kokkinakisa, broniąc wcześniej pięciu piłek meczowych.

Najlepszy polski tenisista w pierwszej rundzie miał wolny los i pojedynkiem z Australijczykiem inaugurował zmagania na Florydzie. Jego rywal z kolei rozgrywał już czwarte spotkanie. Przegrał też jeden mecz w eliminacjach, ale został „szczęśliwym przegranym” i dzięki temu znalazł się w głównej drabince. Awans do drugiej rundy wywalczył po dramatycznym starciu z Zizou Bergsem, w którym obronił trzy piłki meczowe. Z Polakiem mierzył się po raz drugi. Poprzednio, przed pięcioma laty w kwalifikacjach do imprezy w Atlancie, triumfował w dwóch setach.

Tym razem do powtórki z historii nie doszło, a spotkanie z Miami na pewno zostanie w pamięci tych tenisistów oraz kibiców na długo. Premierowa odsłona ich sobotniej potyczki została zdominowana przez serwis. Obaj panowie bardzo pewnie wygrywali gemy przy własnym podaniu. Tylko raz, w jedenastym gemie, returnujący (w tym przypadku Kokkinakis) był w stanie doprowadzić do równowagi. Musiało dojść zatem do tie-breaka, który okazał się być niezwykle zaciętą i emocjonującą rozgrywką.

Początkowo obydwaj wygrywali punkty seriami. Na trzy piłki wygrane przez Australijczyka, Hurkacz odpowiedział aż sześcioma. Nie potrafił jednak wykorzystać piłek setowych i doszło do gry na przewagi. W następnych minutach wrocławianin miał trzy kolejne szanse na zamknięcie seta, ale ponownie nie zamienił na punkt żadnej z nich. 26-latek z Adelajdy był częściej aktywniejszą stroną w wymianach i w decydujących momentach to zaprocentowało. Doczekał się swoich okazji na zwycięstwo w partii i po drugiej z nich, po wyrzuconym slajsie bekhendowym Polaka, pierwsza część gry trafiła na jego konto.

Drugi set przyniósł już nieco inny przebieg rywalizacji. Hurkacz w trzecim gemie miał pierwszego w meczu break-pointa, którego jednak Australijczyk obronił kombinacją skróta i woleja. Jak się później okazało, był to zwiastun dalszych kłopotów Kokkinakisa. W piątym gemie, po jego dwóch błędach forhendowych, Polak otrzymał kolejną okazję na przełamanie. Nie musiał jednak pracować na jej wykorzystanie, bowiem rywal popełnił podwójny błąd serwisowy. Przy wyniku 5:4 wrocławianin stanął przed szansą zakończenia partii własnym podaniem. Jego oponent poczuł jednak ponowny przypływ sił i zawalczył o odrobienie straty. Podopieczny Craiga Boyntona obronił dwa pierwsze break-pointy przy pomocy serwisu, ale przy trzeciej gracz z Adelajdy wymusił jego forhendowy błąd i doszło do wyrównania.

Ostatecznie ponownie doszło do tie-breaka, który znów okazał się wojną nerwów. Tym razem to Kokkinakis pierwszy miał okazje, by rozstrzygnąć go na swoją korzyść i zakończyć przy okazji cały mecz. Prowadząc 6:4 popsuł jednak piłkę z woleja spod samej siatki, a w następnym punkcie z forhendu. Miał też jeszcze trzecią piłkę meczową, ale jej również nie był w stanie wykorzystać. Przy remisie 7:7 Hurkacz posłał asa serwisowego, a następnie przeszedł do ofensywny i wymusił forhendowy błąd Australijczyka, dzięki któremu doprowadził do decydującej odsłony.

Ta ponownie znalazła zwieńczenie w dodatkowej rozgrywce, choć wcześniej Polak miał łącznie aż pięć break-pointów. Australijczyk za każdym razem potrafił jednak wyjść z opresji. Przy swoim serwisie Hurkacz prezentował się z kolei nienagannie, tracąc w całej partii jedynie cztery punkty przy swoim podaniu. Tie-breaka, podobnie jak w drugim secie, lepiej rozpoczął Kokkinakis i przez większość czasu jego trwania był stroną dominującą.

Po asie z drugiego serwisu przy stanie 5:4 ponownie miał piłki meczowe, lecz znów ich nie wykorzystał. Najpierw Hurkacz zaskoczył go wygrywającym returnem z bekhendu, a chwilę potem nie znalazł odpowiedzi na jego podanie. Po zmianie stron Polak posłał asa, który dał mu szanse na zakończenie tej niezwykłej batalii. Długa wymiana padła łupem wrocławianina po bekhendzie wyrzuconym przez Australijczyka. Tym samym po trzech godzinach i 29 minutach walki, czyli jak dotąd najdłuższym meczu turnieju, to on mógł celebrować awans do trzeciej rundy. Zmierzy się w niej ze zwycięzcą pojedynku między Benem Sheltonem, a Adrianem Mannarino.


Wyniki

Druga runda singla mężczyzn:

Hubert Hurkacz (Polska, 8) – Thanasi Kokkinakis (Australia, LL) 6:7(10), 7:6(7), 7:6(6)