Australian Open. Dżoković z dziesiątym finałem. Tsitsipas ostatnią przeszkodą

/ Artur Kobryn , źródło: własne, ausopen.com, foto: AFP

Novak Dżoković pokonał w trzech setach Tommy’ego Paula i awansował do dziesiątego w karierze finału turnieju Australian Open. W niedzielę Serb zagra o tytuł ze Stefanosem Tsitsipasem.

Ostatnie dwa mecze Dżokovicia były prawdziwą demonstracją jego siły. Serb zdeklasował w nich Alexa de Minaura oraz Andrieja Rublowa. Co istotne również zarówno dla niego jak i jego sympatyków, nie skarżył się na problemy zdrowotne, z którymi borykał się w pierwszym tygodniu imprezy. W pierwszym starciu z Tommym Paulem także był bezsprzecznym faworytem. Dla Amerykanina był to wyjątkowy dzień, bowiem debiutował w wielkoszlemowym półfinale.

Piątkowy półfinał Dżoković wygrał bez straty seta. Mimo, że rozegrał nietypową pierwszą partię. W pierwszym gemie sprawiał jeszcze wrażenie nie w pełni rozgrzanego, ale po obronie dwóch break-pointów i tak zapisał go na swoim koncie. W drugim szybko sam otrzymał trzy szanse na przełamanie i zdobył je po bekhendowym błędzie Paula. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem zaznaczania coraz większej dominacji przez Serba. Dokładnymi uderzeniami rozrzucał rywala po korcie, a ten nie miał argumentów, by odeprzeć atak. W gemie szóstym forhendowy błąd Amerykanina dał mu kolejnego breaka i prowadzenie 5:1. Kiedy wydawało się, że zakończenie seta będzie już tylko formalnością belgradczyk stracił koncentrację.

Po niewykorzystanej piłce setowej wdał się w dyskusję z arbitrem, Damienem Dumusois, dotyczącą przedłużania czasu między piłkami. Od tego momentu prezentował się jak zupełnie inny gracz i zaczął tracić przewagę. Seriami popełniał niewymuszone błędy, a z kolei jego oponent grał znacznie solidniej. Paul był w stanie też wygrywać długie wymiany, a po jednej z nich odrobił drugą stratę podania. Przed końcem partii Dżoković zdołał jednak zatrzymać lawinę pomyłek. Przy wyniku 6:5 od stanu 0:30 wygrał cztery kolejne piłki, kończąc tym samym premierową odsłonę.

Drugą partię Serb także rozpoczął od przełamania, które nastąpiło po pierwszej w tej odsłonie zmianie stron. Wyjście na 3:0 nie przyszło mu łatwo, ale po zaciętej walce i obronie trzech break-pointów wygrał własne podanie. Dżoković znów panował nad wydarzeniami na korcie. Częściej zagrywał na stronę forhendową przeciwnika, czym wymuszał jego błędy. 35-latek z Belgradu również i w tej części gry prowadził 5:1, ale tym razem nie roztrwonił tej przewagi. Zachował koncentrację i pewnie wygrał siódmego gema, a tym samym całego seta.

Trzecia odsłona przebiegała równie jednostronnie jak poprzednia. Dżoković już w pierwszym gemie wypracował sobie break-pointy. Ostatecznie na punkt, po agresywnym returnie, zamienił trzeciego z nich. Amerykanin w żaden sposób nie mógł zagrozić dziewięciokrotnemu mistrzowi imprezy. Tenisista z Belgradu raz jeszcze pozbawił go podania w trzecim gemie. Paul był w stanie dodać do swojego dorobku jeszcze dwa gemy. Ostatecznie Serb po dwóch godzinach i 20 minutach zakończył mecz i po raz dziesiąty awansował do finału w Melbourne.

Ostatnią przeszkodą Dżokovicia na drodze do dziesiątego tytułu w Melbourne będzie Stefanos Tsitsipas. Panowie spotkają się już po raz trzynasty.  Serb dotychczas rozstrzygnął na swoją korzyść dziesięć pojedynków, w tym wielkoszlemowy finał na kortach Rolanda Garrosa. Ich niedzielna potyczka będzie miała również dodatkową stawkę. Jej zwycięzca strąci z fotelu lidera rankingu ATP Hiszpana Carlosa Alcaraza.


Wyniki

Półfinał singla mężczyzn:

Novak Dżoković (Serbia, 4) – Tommy Paul (USA) 7:5, 6:1, 6:2

Australian Open. Krejczikova i Siniakova z awansem do finału

/ Mieszko Hudyka , źródło: własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Barbora Krejczikova i Katerina Siniakova są coraz bliżej obronienia tytułu zdobytego rok temu w Melbourne. Czeszki pokonały w półfinale Martę Kostiuk i Elenę-Gabrielę Ruse. Tym samym reprezentantki naszych południowych sąsiadów wygrały 23. mecz z rzędu w imprezach wielkoszlemowych i w niedzielę powalczą o siódmy tytuł tej rangi w deblu. 

Początek pierwszego seta przebiegał zgodnie z regułą własnego podania, jednak o wiele łatwiej utrzymanie serwisu przychodziło turniejowym „jedynkom”. W szóstym gemie czeska para wypracowała sobie trzy z rzędu szanse na przełamanie, ale nie zdołała ich wykorzystać. Po chwili wywalczyły kolejnego break pointa, a Siniakova mocnym returnem zmusiła rumuńską tenisistkę do popełnienia błędu i obrończynie tytułu wyszły na prowadzenie 4:2. Kostiuk i Ruse nie były w stanie zatrzymać rozpędzonych Czeszek, które w ósmym gemie – po wygrywającym returnie Krejczikovej – wywalczyły piłkę setową. Bardziej doświadczone tenisistki nie wypuściły z rąk tej okazji i po niespełna 40 minutach gry zapisały przy swoich nazwiskach pierwszą partię.

Druga odsłona rozpoczęła się lepiej dla Siniakovej i Krejczikovej – wyszły na prowadzenie 3:0 z jednym przełamaniem. Widoczna była coraz większa przewaga sześciokrotnych mistrzyń wielkoszlemowych w deblu. Potwierdziły ją w szóstym gemie, przełamując serwis rumuńskiej zawodniczki i wychodząc na prowadzenie 5:1. Kostiuk i Ruse nie poddały się i dzięki dobrym returnom wygrały serwis Siniakovej. Nie był to jednak punkt zwrotny spotkania, po chwili bowiem Czeszki podniosły poziom i kolejny raz przełamały ukraińsko-rumuńską parę, zwyciężając w drugiej partii 6:2.

Jestem zadowolona z naszej dzisiejszej gry. To był bardzo dobry występ. Mecz był wymagający, ponieważ dziewczyny [Kostiuk i Ruse] doszły do półfinału, więc wiedzą, jak grać. Musiałyśmy pokazać się z najlepszej strony i cieszę się, że to zrobiłyśmy – powiedziała po meczu Barbora.

– To niezwykłe, że jesteśmy znów w finale. Kocham tu grać i cieszę się, że grałyśmy dziś tak dobrze. Spróbujemy pokazać nasz najlepszy tenis w finale – dodała Katerina Siniakova.

W drugim półfinale Japonki – Shuko Aoyama i Ena Shibahara – zagrały przeciwko turniejowym „dwójkom” – Jessice Peguli i Coco Gauff. Mecz lepiej zaczęły tenisistki z Kraju Kwitnącej Wiśni, które dwukrotnie przełamały Amerykanki i wyszły na prowadzenie 4:0. Od tego momentu wszystko przebiegało zgodnie z regułą własnego serwisu i po 28 minutach gry Aoyama i Shibahara zamknęły seta, wygrywając swój serwis „na sucho”.

Druga partia była o wiele bardziej zacięta. Tenisistki z USA od początku starały się prezentować lepiej niż w secie pierwszym i zdołały w drugim gemie przełamać japoński duet, pomimo że turniejowe „10” prowadziły 40:15. Japonki nie poddały się i w piątym gemie odebrały serwis Coco Gauff, doprowadzając do wyrównania. Pierwszą szansę na zamknięcie seta miały finalistki ubiegłorocznego French Open – w dwunastym gemie wywalczyły sobie break pointa. Jednak Shibahara zagrała dobrego volleya i po chwili tenisistki z Japonii doprowadziły do tie-breaka. W dodatkowej rozgrywce doszło do siedmiu mini-breaków, a Pegula i Gauff miały aż trzy piłki setowe, których nie wykorzystały. Z kolei Aoyama i Shibahara wykazały się skutecznością już przy pierwszej piłce setowej – a zarazem meczowej – i zwyciężyły w tie-breaku 9-7. Tym samym awansowały pierwszy raz w karierze do finału turnieju wielkoszlemowego w deblu.


Wyniki

Półfinały debla

B. Krejczikova, K. Siniakova (Czechy, 1) – M. Kostiuk, E. Ruse (Ukraina, Rumunia) 6:2, 6:2

S. Aoyama, E. Shibahara (Japonia, 10) – C. Gauff, J. Pegula (USA, 2) 6:2, 7:6(7)

Australian Open. Brazylijczycy mistrzami w mikście, gorzkie pożegnanie Mirzy

/ Łukasz Duraj , źródło: https://ausopen.com/, własne, foto: AFP

W dwunastym dniu Australian Open kibice mogli pierwszy raz poczuć emocje wielkoszlemowego finału. O tytuł w grze mieszanej zmierzyły się pary z Indii i Brazylii. Ostatecznie lepsi okazali się Luisa Stefani i Rafael Matos, którzy pokonali Sanię Mirzę i Rohana Bopannę.

Mecze miksta najczęściej odbywają się przy okazji turniejów wielkoszlemowych, dlatego nierzadko trudno wskazać w nich jednoznacznych faworytów. Przed tegorocznym finałem wiadomo było, że doświadczenie z pewnością stoi po stronie duetu z Azji. W swojej długiej karierze Sania Mirza wywalczyła bowiem trzy tytuły w grze mieszanej, a jej partner miał dotychczas na koncie jedno takie osiągnięcie. Sania i Rohan nie zdobywali tych laurów razem. Ich najważniejszym wspólnym rezultatem było czwarte miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Rio z 2016 roku.

Medalem olimpijskim może za to pochwalić się Stefani, która wywalczyła go w deblu pań na imprezie w Tokio. W najważniejszych turniejach nie szło jej jednak aż tak dobrze – podobnie jak Matos nie miała na koncie wielkoszlemowych zwycięstw ani finałów w grze podwójnej.

Spotkanie na Rod Laver Arena lepiej rozpoczęli Brazylijczycy. Już w gemie otwarcia zdołali przełamać serwis Bopanny, a następnie wyszli na prowadzenie 2:0. Ich dominacja na korcie była jednak krótka – Hindusi odrobili straty przy serwisie Stefani i wyrównali na 2:2.

Kolejne przełamanie miało miejsce w ósmym gemie i także należało do reprezentantów Indii. W tamtym momencie utytułowany duet prowadził 5:3 i wydawało się, że zamknie seta podaniem Bopanny. 42-latek zawiódł jednak kolejny raz – Brazylijczycy odebrali jego serwis i pozostali w grze. Ostatecznie partię rozstrzygnął tie-break wygrany przez Matosa i Stefanie do dwóch.

Druga partia nie była aż tak wyrównana. Brazylijczycy zdobyli przewagę, przełamując podanie Mirzy w czwartym gemie, a kolejnego breaka dołożyli przy prowadzeniu 5:2. Tamten breakpoint był jednocześnie piłką meczową, a wykorzystanie go oznaczało, że Matos oraz Stefani wygrali Australian Open. Tym samym odnieśli największy sukces w swoich karierach.

– Zagrać z rodaczką i przyjaciółką, którą znam od dawna, to miłe i wyjątkowe uczucie. Dostaliśmy już sporo wiadomości ze wsparciem od naszych rodzin i zwykłych Brazylijczyków, więc ten moment na pewno był dla nas czymś niezwykłym – powiedział na konferencji prasowej Matos.

To prawda, uczucie jest niesamowite. To jak nierealny sen, który się spełnił. To jest nasz pierwszy wspólny tytuł i jesteśmy pierwszą brazylijską parą, której się to udało, więc to coś wielkiego. Staram się cały czas żyć tym momentem i cieszyć się nim. Dziękuję wszystkim naszym kibicom, także tym, którzy wspierali nas tu, w Australii – dodała Stefani.

Porażka w finale oznacza, że Sania Mirza nie powiększy swojego dorobku wielkoszlemowego. Wybitna zawodniczka kończy wkrótce karierę, a występ w Melbourne był jej ostatnim na tym szczeblu rozgrywek.

– W głowie wyobrażałam sobie, że zakończę karierę na wielkim stadionie. W tej wizualizacji oczywiście wygrywaliśmy, ale i tak jestem z nas dumna. Sam fakt, że po tylu latach wciąż tu jesteśmy i gramy na tak wysokim poziomie to duże osiągnięcie – podkreśliła tenisistka.


Wyniki

Finał gry mieszanej Australian Open

L. Stefani/R. Matos (Brazylia) – S. Mirza/R. Bopanna (Indie) 7:6 (2) 6:2

 

Australian Open. Stefanos Tsitsipas czeka na przeciwnika

/ Jakub Karbownik , źródło: , foto:

Stefanos Tsitsipas pokonał Karena Chaczanowa i został pierwszym finalistą rywalizacji mężczyzn Australian Open 2023. Dla greckiego tenisisty to drugi finał wielkoszlemowy w karierze. A w niedzielnym finale może zagrać nie tylko o tytuł mistrzowski, ale również o pozycję numer jeden w rankingu.

W 2021 roku grecki tenisista zadebiutował w finale Wielkiego Szlema. Miało to miejsce na kortach w Paryżu. W meczu o tytuł musiał uznać wyższość Novaka Djokovicia. Po blisko trzech latach Grek ponownie zagra w meczu finałowym. Przepustkę do niedzielnego spotkania dała mu wygrana nad Karenem Chaczanowem.

W secie otwarcia Tsitsipas dwukrotnie był na prowadzeniu z przewagą przełamania. Jednak rywal doprowadził do tie-break, w ktorym ostatecznie górą był Ateńczyk. O losach drugiej odsłony zdecydowała końcówka, w której Chaczanow stracił serwis i rywala dzielił już tylko jeden wygrany set od końcowego zwycięstwa. W trzeciej partii Tsitsipas prowadził już 4:1 i wydawało się, że mecz za chwilę dobiegnie końca. Jednak Chaczanow zdołał ponownie odrobić straty i doprowadzić do tie-breaka. W nim rozstawiony z „trójką” tenisista prowadził 6-4 i miał serwis. Jednak przegrał cztery kolejne punkty, a tym samym seta. Taki obrót spraw na korcie nie załamał tenisistę z Hellady, który w czwartym secie szybko wyszedł na prowadzenie 3:0. Wypracowanej przewagi nie oddał już do końca i mógł się cieszyć z drugiego w karierze awansu do finału Wielkiego Szlema.

W nim zmierzy się z lepszym z pary Novak Dżoković – Tommy Paul. Stawką niedzielnego meczu może być nie tylko tytuł mistrzowski, ale również objęcie pozycji lidera po Carlosie Alcarazie.


Wyniki

Półfinał singla:

Stefanos Tsitsipas (Grecja, 3) – Karen Chaczanow (18) 7:6(2), 6:4, 6:7(6), 6:3

Linette: udowodniłam sobie, że największe korty świata to również moje miejsce

/ Anna Niemiec , źródło: ausopen.com, foto: AFP

Magda Linette w półfinale Australian Open musiała uznać wyższość Aryny Sabalenki. Pomimo przegranej Polka osiągnęła w Melbourne największy sukces w karierze i na konferencji prasowej przyznała, że jest bardzo dumna ze swojej postawy.

Oczywiście zawsze jestem zła, gdy nie przegrywam – przyznała na spotkaniu z dziennikarzami poznanianka. – Żałuję, że nie udało mi się utrzymać tego „breaka” na początku pierwszego seta. Oczywiście, nawet gdyby mi się to udało, to niekoniecznie wygrałabym cały mecz, ale zawsze miło jest, gdy przełamiesz i uda ci się to utrzymać do końca seta. Nie czuję jednak, żeby zrobiła coś bardzo źle, to ona zagrała fantastycznie. Myślę, że poziom w tym meczu był naprawdę wysoki. Jestem dumna, że przez tak długo byłam w stanie dotrzymać jej kroku. Na takim dużym korcie, przy tak wyjątkowej okazji byłam w stanie grać swój tenis. Udowodniłam sobie, że moje miejsce jest na największych kortach świata. 

Linette wyjaśniła, że tak naprawdę nie za wiele rzeczy mogłaby zrobić w półfinałowym spotkaniu inaczej. –Rozeszło się o jeden punkt tam i tuTo znaczy, że jestem na naprawdę dobrej drodze, jeśli mój trener mówi, że tylko przy pojedynczych punktach mogłabym zrobić coś inaczej. Szkielet tego, co robię na korcie, jest naprawdę dobry. Do tego miejsca dążysz jako tenisistka. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że wszystko działa jak należy i to dopiero początek.

Na koniec jeden z przedstawicieli mediów zapytał naszą tenisistkę czy zdaje sobie sprawę, jak ten sukces zmieni jej karierę i co dla niej oznacza. – Myślę, że dopiero za tydzień lub dwa dojdzie do mnie to, co się wydarzyło – powiedziała druga rakieta Polski. – To z pewnością jest wspaniała nagroda za tą całą ciężką pracę, którą wykonaliśmy, za te wszystkie poświęcenia, lata na tourze i tak wiele występów wielkoszlemowych. To był moja trzydziesta próba, więc jestem naprawdę to doceniam – Linette.

Iga Świątek rzuca fanom wyzwanie czytelnicze

/ Izabela Modrzewska , źródło: Iga Świątek Twitter, foto: AFP

Polska tenisistka znana jest ze swojej miłości do książek, dzięki której udaje się jej utrzymać równowagę między tenisem a życiem prywatnym. Dziś ruszyła z akcją „12 książek lub więcej. Wyzwanie #czytamzIGA w 2023 r.”. W niej zachęca swoich fanów do czytania przynajmniej jednej pozycji w miesiącu.

W swoich mediach społecznościowych wspomina, że w zeszłym roku przeczytała 20 książek, ale czasem brakuje jej czasu i tym wyzwaniem chce zmotywować nie tylko siebie, ale i innych: „Chcę też dzielić się z Wami tą pasją i zachęcać do tego, żeby czytać więcej” – czytamy w poście Igi.

Aby wziąć udział w wyzwaniu, wystarczy opublikować zdjęcie lub udostępnić tytuł na swoim profilu społecznościowym z hashtagiem „#czytamzIGA”. Polka obiecuje również, że w wolnym czasie będzie publikować krótkie recenzje przeczytanych przez nią książek. Dodatkowo, uczestnicy będą mogli wziąć udział w konkursach z nagrodami.

Australian Open. Prorosyjskie symbole ponownie widoczne na trybunach, jest reakcja policji

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.insidethegames.biz/, własne, foto: AFP

Eksponowanie symboli i flag kojarzonych z Białorusią i Rosją na trybunach stadionów tenisowych stanowi problem, z jakim muszą radzić sobie organizatorzy wielkoszlemowego Australian Open. Kwestia ta ponownie dała o sobie znać podczas meczu między Andriejem Rublowem i Novakiem Dżokoviciem.

Ćwierćfinałowe spotkanie Serba i Rosjanina było jednostronne, ale nie zabrakło w nim kontrowersji niezwiązanych z tenisem. Wśród publiczności znalazł się bowiem kibic, na którego koszulce widniała wielka litera „Z”, powszechnie uważana za wyraz poparcia dla rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Choć manifestacje tego rodzaju zostały zakazane przez władze turnieju, fana dopuszczono do oglądania widowiska, a fakt ten wywołał reakcję ze strony Ukraińskiej Federacji Tenisowej i komentarz byłego reprezentanta tego kraju Oleksandra Dołgopołowa. Emerytowany tenisista zapytał:

Ten gość dostanie dożywotni zakaz wstępu na imprezy tenisowe albo przynajmniej na turnieje w Australii, prawda?

Sytuacja z widzem meczu Rublowa nie była pierwszą tego rodzaju sprawą w tegorocznej imprezie w Melbourne. W starciu pierwszej rundy pomiędzy Rosjanką Kamillą Rachimową i Ukrainką Kateryną Baindl kibice wywiesili rosyjskie barwy narodowe. Po tym incydencie interweniowały władze Ukrainy, a Tennis Australia oficjalnie zakazała ekspozycji omawianych symboli podczas zawodów.

Wątpliwości budzi także samo zachowanie rosyjskich sympatyków tenisa. W trakcie pojedynku z Rublowem na jednego z widzów skarżył się Novak Dżoković. Serb zwracał się do arbitra Jamesa Keothavonga, mówiąc:

Możesz powiedzieć temu facetowi, żeby się zamknął? On gada przy każdym punkcie, a ty nic nie robisz. Nie przeszkadza mi, że wspiera Rublowa, ale on cały czas mówi na mój temat.

Ostatecznie po meczu ćwierćfinałowym w ręce policji trafiły cztery osoby. Kibice ci są oskarżeni o naruszenie regulaminu turnieju i grożenie ochroniarzom.

Mimo ogólnego oburzenia rosyjską agresją na Ukrainę, w sieci pojawiają się również głosy poparcia dla zawodników z tego kraju. Legenda dyscypliny – Billie Jean King stwierdziła, że nie popiera wykluczenia ich z Wimbledonu:

– Niech będzie tak, jak w innych ważnych turniejach. Życie jest za krótkie na takie zakazy – powiedziała 79-latka.

Do półfinałów singla Australian Open awansowały dwie Białorusinki i jeden Rosjanin.

Australian Open. Agnieszka Radwańska zwycięska w turnieju legend

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: AFP

Agnieszka Radwańska w parze z Danielą Hantuchovą wygrała turniej deblowy legend. Polsko-słowacka para pokonała pokonała Ivę Majoli i Barbarę Schett 6:3, 6:3.

W trakcie meczu obserwowaliśmy mnóstwo efektownych zagrań, których głównym celem było przede wszystkim rozbawienie publiczności. Tenisistki grały w różnych konfiguracjach – nawet 3 na 1. Tu najważniejsza była zabawa, jednak jak zawsze w tego typu spotkaniach udało się też znaleźć odrobinę miejsca dla rywalizacji.

Na szczególną uwagę zasługuje dobra forma Agnieszki Radwańskiej. Polka – nie po raz pierwszy po zakończeniu kariery – błyszczała na korcie. Nie dziwi więc nas wynik – Polka i Słowaczka Daniela Hantuchova wygrały turniej deblowy legend. W decydującym meczu pokonały Chorwatkę Ivę Majoli i Austriaczkę Barbarę Schett 6:3, 6:3.


Wyniki

Turniej legend:

Agnieszka Radwańska/Daniela Hantuchova (Polska/Słowacja) – Iva Majoli/Barbara Schett (Chorwacja/Austria) 6:3, 6:3

Australian Open. Sabalenka zakończyła piękną przygodę Linette

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette nie zdołała awansować do pierwszego w karierze wielkoszlemowego finału. W czwartek Polka przez większość meczu stawiała bardzo zacięty opór faworyzowanej Arynie Sabalence, ale w końcu siła Białorusinki przeważyła.

Spotkanie lepiej rozpoczęła poznanianka, która dzięki błędom rywalki już w pierwszym gemie zdobyła przełamanie i odskoczyła na 2:0. W kolejnych minutach turniejowa „piątka” zaczęła jednak grać cierpliwiej, ograniczyła liczbę błędów i wygrała trzy kolejne gemy. Później gra toczyła się zgodnie z regułą własnego serwisu. Reprezentantka naszych wschodnich sąsiadów zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami była dominującą stroną, ale Linette również dobrze serwowała, utrzymywała się w wymianach i gdy była okazja, efektownie kontrowała po linii. Przy wyniku 5:6 druga rakieta Polski zachowała zimną krew. Dzięki agresywnej grze wyszła ze stanu 0:30 i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. Niestety tę dodatkową rozgrywkę faworytka rozegrała niemal perfekcyjnie. Wszystkie jej mocne uderzenia lądowały w korcie i Sabalenka błyskawicznie odskoczyła na 6:0. Poznanianka pierwszą piłkę setową obroniła, ale przy drugiej była już bezradna i to rywalka objęła prowadzenie w meczu.

Białorusinka chciała pójść za ciosem już w pierwszym gemie drugiej partii, ale 30-latka z Wielkopolski od stanu 0:30 wygrała cztery punkty z rzędu i utrzymała podanie. Agresywna gra byłej wiceliderki światowego rankingu przyniosła jednak efekt po zmianie stron. Polka przy ”breakpoincie” nie dała rady skontrolować mocnego returnu i straciła podanie. Od tego momentu rozpędzona Sabalenka była praktycznie nie do zatrzymania i bardzo szybko odskoczyła na 4:1 z podwójnym „breakiem”. Reprezentantka Biało-Czerwonych nie zamierzała się poddawać i w szóstym gemie wypracowała sobie trzy okazje, żeby odrobić część strat, ale rywalka nie pozwoliła jej wykorzystać żadnej z nich. Przy wyniku 5:1 Sabalenka wypracowała sobie trzy pierwsze piłki meczowe, ale Linette obroniła wszystkie i utrzymała podanie. Po zmianie stron asem serwisowym 24-latka z Mińska zapewniła sobie jednak kolejną okazje na zakończenie spotkania i tym razem wygrywającym forhandem już ją wykorzystała.

Aryna Sabalenka po godzinie i 33 minutach gry awansowała do pierwszego w karierze finału wielkoszlemowego, w którym zmierzy się z Jeleną Rybakiną. O meczu Kazaszki z Wiktorią Azarenką możecie przeczytać TUTAJ.


Wyniki

Półfinał singla

Aryna Sabalenka (Białoruś) – Magda Linette (Polska) 7:6(1) 6:2

Zieliński: Przeszliśmy razem długą drogę

/ Artur Kobryn , źródło: własne/youtube.com, foto: Diadora

Jan Zieliński i Hugo Nys awansowali w czwartek do swojego pierwszego wielkoszlemowego finału. Oto, co bohaterowie pojedynku z Jeremym Chardym i Fabricem Martinem mieli do powiedzenia w pomeczowym wywiadzie.

Tegoroczne Australian Open jest dopiero trzecim wspólnym startem Zielińskiego i Nysa w Wielkim Szlemie i pierwszym w Melbourne. W Paryżu i Nowym Jorku dochodzili odpowiednio do trzeciej rundy i ćwierćfinału. Teraz staną przed szansą wywalczenia największego tytułu w swoich karierach. Reprezentant Polski w pomeczowym wywiadzie opowiedział o swoich wrażeniach po zwycięstwie nad Francuzami.

– Czujemy się niesamowicie. Zaczęliśmy grać razem w marcu ubiegłego roku, chcieliśmy wtedy zobaczyć jak będzie układać się współpraca. Naszym pierwszym wspólnym występem był challenger i przeszliśmy od tego momentu długą drogę. Jestem bardzo szczęśliwy, ze dotarliśmy do finału podczas naszego pierwszego Australian Open. Dziękujemy kibicom za świetna atmosferę i już nie możemy doczekać się meczu finałowego – powiedział warszawianin.

Nys z kolei zdradził co sprawiło, że wraz z Zielińskim tak znakomicie rozpoczęli decydującą odsłonę po przegranej drugiej partii. – Rywale dobrze serwowali w drugim secie. Nasz poziom energii z kolei nieco spadł i powiedziałem Janowi, że od pierwszej piłki trzeciego seta musimy wyjść z energią w stylu braci Bryan. Jestem bardzo szczęśliwy, że to się nam udało, ponieważ uczyniło to różnicę. Mimo tego, że był to nasz pierwszy półfinał wielkoszlemowy, to byliśmy w stanie wydobyć się z siebie tak wielką energię i jestem dumny z naszego występu – oznajmił.

Nasz reprezentant został też zapytany, jaki jest klucz do jego świetnych występów z Nysem – Myślę, że bardzo dobrze się uzupełniamy. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi również poza kortem. Rozumiemy się i to, że każdy z nas potrzebuje własnej przestrzeni, więc też nie chcemy spędzać ze sobą zbyt dużo czasu. W deblu przede wszystkim chodzi o porozumienie i „chemię” i myślę, że u nas świetnie to funkcjonuje. Jesteśmy bardzo nieprzewidywalni, w każdej chwili możemy zagrać każde uderzenie, do tego mocno serwujemy i returnujemy. Jesteśmy też wszechstronnymi zawodnikami i to czyni nas najbardziej niebezpiecznymi dla rywali – zakończył.

W sobotnim finale Jan Zieliński i Hugo Nyss zmierzą się z Rinky Hijikatą i Jasonem Kublerem. Jeżeli polsko-monakijski duet pokona rywali, warszawianin zostanie trzecim obok Wojciecha Fibaka i Łukasza Kubota polskim deblowym mistrzem Australian Open.