Del Potro liczy na powrót do gry

/ Izabela Modrzewska , źródło: https://www.ubitennis.com/; oprac.własne, foto: AFP

Juan Martin Del Potro planuje wznowić treningi by sprawdzić, czy jego ciało jest gotowe na powrót do zawodowego tenisa jeszcze w tym roku. Jego ostatnim turniejem był zeszłoroczny Argentina Open, w którym przegrał w pierwszej rundzie. 

Kariera byłego numeru trzy rankingu ATP naznaczona była wieloma kontuzjami. Przez kilkanaście lat, od 2010 roku, przeszedł szereg operacji nadgarstka oraz w ostanim czasie również kolana. 34-letni Argentyńczyk mógłby na dobre odejść na emeryturę, patrząc na jego osiągnięcia. W swoim dorobku ma 22 tytuły rangi ATP, tytuł wielkoszlemowy US Open z 2008 roku, a jego całkowite zarobki z kortu to prawie 26 miliony dolarów.

Tenisista jednak nie chce jeszcze kończyć z tym sportem. W ostatnim wywiadzie potwierdził, że potencjalnie chciałby wrócić na kort podczas tegorocznego US Open. – Kocham tenisa. Nigdy nie będę miał problemu z tym, by wziąć do ręki rakietę i zobaczyć jak się z nią czuję. Mam problem z fizycznością i moim kolanem, nad którego rehabilitacją pracuję każdego dnia. Chce zostawić sobie opcję powrotu, przynajmniej do US Open. Wciąż mam czas. Rozpocznę treningi i zobaczę jak moja noga i kolano na to zareagują – powiedział w wywiadzie dla portalu We Love Tennis.

W zeszłym miesiącu wziął udział w evencie Roland Garros Junior Series w Sao Paulo, w którym był ambasadorem. Podczas tego wydarzenia opowiedział również o tym czego żałuje w swojej karierze. – Jedyną rzeczą, której mi brakowało, to bycie numerem jeden w rankingu. To zawsze było moje marzenie i ciężko na nie pracowałem. Jestem dumny z tego, co osiągnąłem, ale to jedno mi się nie udało przez to, że zawsze na drodze stali Federer, Nadal albo Djokovic. 

Choć Del Potro nigdy nie był na topie,  jest on jednym z kilku graczy w historii, którym udało się wygrać z każdym zawodnikiem „Wielkiej Trójki” cztery razy lub więcej razy.

Miami. Pegula opanowała sytuację i zatrzymała Linette

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette nie zdołała awansować do najlepszej ósemki Miami Open. W czwartej rundzie zbyt wymagającą rywalką okazała się Jessica Pegula.

Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęła faworytka gospodarzy. Turniejowa „trójka” była bardziej aktywna i dynamiczna na korcie. Bardzo dobrze serwowała i returnowała. Poznanianka nie była w stanie nadążyć za szybkim tempem gry bardziej utytułowanej rywalki i po dwudziestu minutach gry przegrywała już 0:5. W szóstym gemie druga rakieta Polski obroniła piłkę setową i zapisała pierwszego gema na swoim koncie. Na więcej rywalka jednak już jej nie pozwoliła. Amerykanka przypieczętowała zwycięstwo w tej części meczu przełamaniem bez straty punktu.

Linette zdecydowanie lepiej rozpoczęła drugą odsłonę spotkania. Już w pierwszym gemie, głównie dzięki pomocy przeciwniczki, udało jej się zdobyć „breaka”, a chwilę później po raz pierwszy utrzymała swoje podanie w meczu. Widać było, że z każdym kolejnym gemem nasza reprezentantka zaczyna rozkręcać się na korcie. Zaczęła lepiej poruszać się na nogach, dzięki czemu częściej przejmowała inicjatywę wymianach. Z kolei Pegula ewidentnie straciła trochę koncentrację i zaczęła popełniać zdecydowanie więcej błędów. 30-latka z Wielkopolski po raz drugi odebrała podanie amerykańskiej zawodniczce i odskoczyła na 5:2. Faworytka gospodarzy nie zamierzała jednak rezygnować z walki w tej części meczu. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych ponownie podniosła poziom swojej gry. Wygrała pięć gemów z rzędu, broniąc po drodze piłki setowej w dziesiątym gemie i po 79 minutach gry zapewniła sobie zwycięstwo.

Jessica Pegula w ćwierćfinale zmierzy się z Anastazją Potapową, która w dwóch setach pokonała Qinwen Zheng. Magdzie Linette pozostaje jeszcze rywalizacja w grze podwójnej. We wtorek razem z Bernardą Perą powalczą o półfinał z Iriną Camelią-Begu i Anheliną Kalininą.

Turniej w Miami oglądać można na sportowych antenach CANAL+ oraz w CANAL + onlinehttps://can.al/Canalplus-Tenisclub


Wyniki

Czwarta runda singla

Jessica Pegula (USA) – Magda Linette (Polska, 20) 6:1 7:5

Pouille: Musiałem przestać grać dla własnego zdrowia psychicznego

/ Artur Kobryn , źródło: tennismajors.com, foto: AFP

Lucas Pouille przed kilkoma laty uznawany był za wielką nadzieję francuskiego tenisa. Kontuzje i spadek w rankingu przyczyniły się jednak do problemów, które spowodowały przerwę w jego występach. Francuz zdecydował się opowiedzieć o trudnych chwilach, które przeżył w ostatnim czasie.

W styczniu 2019 roku Pouille dotarł do półfinału Australian Open, co było jego najlepszym osiągnięciem w Wielkim Szlemie. Miał też już wtedy na koncie ćwierćfinały Wimbledonu i US Open trzy lata wcześniej oraz pobyt w czołowej „dziesiątce” rankingu ATP. Tenisista z Grande-Synthe kreowany był na następcę graczy z pokolenia Gaela Monfilsa i Jo-Wilfireda Tsongi jako wiodąca postać „Trójkolorowych” na światowych kortach. Rzeczywistość okazała się jednak dla niego bardzo brutalna. W 2020 roku przeszedł operację łokcia, a później zmagał się również z innymi kłopotami zdrowotnymi.

Duży rankingowy spadek i brak powrotu do dawnej formy spowodowały kłopoty, które odbiły się na zdrowiu psychicznym 29-letniego Francuza. Aktualnie Pouille zajmuje 459. pozycję w światowym rankingu i w rozmowie z L’Equipe opowiedział o tym, jak zmieniło się jego tenisowe życie w ostatnich latach. – Uważam, że bardzo ważną rolę odgrywa ego. Wprowadza niecierpliwość w proces powrotu na najwyższy poziom. Miałem możliwość doświadczenia wielkich emocji. Grałem w największych turniejach na świecie, raz dotarłem do wielkoszlemowego półfinału, dwukrotnie do ćwierćfinału, wygrywałem Puchar Davisa i turnieje ATP. Po tym wszystkim spadłem do poziomu porażek w pierwszej rundzie challengerów z graczami z 300. pozycji w rankingu. Jeśli się w tym nie odnajdziesz, to nie możesz wygrywać. Nie miałem niezbędnej do tego pokory i uświadomienie sobie tego nie było przyjemne.

Francuz zdradził również, jak wszystkie niedawne doświadczenia zmieniły go jako człowieka. – Kiedy jesteś młody i zarabiasz pieniądze, to czerpiesz z tego korzyści i widzisz priorytety, które tak naprawdę nie są prawdziwe. Teraz jestem bardziej dojrzały. Mam córkę i to jest dla mnie ważniejsze niż kupienie sobie fajnych ubrań, czy samochodu. Dziś cieszą mnie proste rzeczy. Styl życia jednak też musiał się zmienić. Zarabiane kwoty pieniędzy mają o kilka zer mniej, gdy spadasz z poziomu półfinału w Wielkim Szlemie do pierwszych rund challengerów.

Najgorszy okres Pouille’a miał miejsce w czerwcu ubiegłego roku. To wtedy, po porażce w pierwszej rundzie challengera w Ilkley, podjął decyzję o zrobieniu przerwy w grze i nie pojawił się na korcie przez resztę sezonu. – Moja ciemniejsza strona zaczęła dawać znać o sobie i popadłem w depresję. Po turnieju Roland Garros, gdy grałem w Anglii, spałem w nocy po godzinie i w samotności piłem alkohol. Niemożliwością było dla mnie zamknięcie oczu. Wracałem do swojego pokoju i gapiłem się w sufit. Zatapiałem się w przerażającej rzeczywistości. Rano wstawałem z wytrzeszczonymi oczami. Okłamywałem trenera, zamknąłem się w sobie i nic nikomu nie mówiłem. Byłem w złym stanie. Musiałem przestać grać w tenisa dla własnego zdrowia psychicznego. Punktem zwrotnym było zobaczenie zdjęcia mojej córki w telefonie. Uznałem, że nie może zobaczyć mnie w takim stanie – wyznał.

W tym sezonie Pouille zagrał jak dotąd jedynie w trzech styczniowych imprezach challengerowych. Francuz planuje jednak powrót do gry już niebawem, w rozpoczynającym się 3 kwietnia turnieju ATP 250 w Houston.

Miami. Ruud poza turniejem, Alcaraz i Sinner z pewnymi zwycięstwami

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.atptour.com/, własne, foto: AFP

Podczas siódmego dnia męskiego turnieju w Miami widzowie zobaczyli część spotkań trzeciej rundy. W większości z nich faworyci nie zawiedli, ale nie zabrakło także jednej niespodzianki. Z zawodami pożegnał się wysoko rozstawiony Casper Ruud.

Pojedynek Norwega z Botikiem van de Zandschulpem zamykał program dnia na korcie centralnym. Choć z tej dwójki to Ruud ma lepszy ranking, a w zeszłym roku dotarł na Florydzie aż do finału, trudno było go określić wyraźnym faworytem starcia z Holendrem. Tenisista z Oslo nie imponował ostatnio wysoką formą, a jego bilans bezpośrednich meczów z wczorajszym oponentem wynosił 1-2.

Pierwsza partia nie zapowiadała problemów zawodnika ze Skandynawii. 24-latek mógł zdobyć przełamanie już w czwartym gemie, ale ostatecznie dopadł rywala przy stanie 4:3. Wywalczony wtedy „brejk” wystarczył mu do pewnego zwycięstwa w secie i objęcia prowadzenia.

Drugą partię serwisem rozpoczynał van de Zandschulp. Stan równowagi między tenisistami utrzymywał się przez większą część seta, a pierwsze okazje na odebranie serwisu rywala pojawiły się dopiero w dziesiątym gemie. Wypracował je reprezentant Niderlandów, który po długiej walce przełamał przeciwnika, wygrywając drugą odsłonę meczu wynikiem 6:4.

Zaciętych gemów nie brakowało także w secie decydującym. Lepiej zaczął go Ruud, który zdobył „brejka” już w gemie otwarcia. Jego przewaga utrzymała się jednak tylko do szóstego gema. Holender odrobił w nim stratę, a potem zdołał odeprzeć napór rywala i obronił własne podanie. Kluczowym momentem meczu ponownie był dziesiąty gem rozgrywany przy podaniu Norwega. Wyżej rozstawiony oddał w nim serwis, a to oznaczało, że przegrał całe spotkanie.

Elementem, który szczególnie zawiódł Caspera, było wykorzystywanie szans na przełamanie. W całym starciu czwarty zawodnik świata miał aż piętnaście takich okazji, ale odebrał podanie przeciwnika tylko dwa razy.

Więcej powodów do radości miał rzecz jasna Botic, który pierwszy raz pokonał zawodnika z pierwszej piątki rankingu. Holender podkreślił, że:

To był niezwykle ciężki mecz. W trzecim secie on miał mnóstwo okazji na przełamanie, ale ja wierzyłem, że sam odbiorę mu podanie. Przy stanie 5:4 dostałem swoją szansę i ją wykorzystałem.

Kolejnym rywalem van de Zandschulpa będzie Fin Emil Ruusuvuori.

W innym ciekawym spotkaniu Jannik Sinner mierzył się z Grigorem Dimitrowem. W pierwszym secie 21-latek z San Candiolo dwukrotnie przełamał podanie rywala i pewnie wygrał partię otwarcia wynikiem 6:3.

Drugi set pojedynku miał zupełnie inny przebieg. Od zdobycia przełamania rozpoczął go Bułgar, który objął prowadzenie 2:0. Przewaga 31-latka została dość szybko zniwelowana przez Włocha, ale nie oznaczało to końca emocji. W piątym i szóstym gemie doszło do wymiany „brejków”, a decydujący cios zadał Sinner. Jedenasty gracz rankingu ATP odebrał serwis Grigora przy wyniku 5:4 i w ten sposób wygrał cały mecz. Kolejnym rywalem młodego reprezentanta Italii będzie Andriej Rublow.

Do czwartej rundy awansowali także Carlos Alcaraz, Holger Rune, Taylor Fritz i Daniił Miedwiediew. Rosjanin nie musiał nawet wychodzić na kort, bo przed startem meczu kontuzję zgłosił jego rywal Alex Molcan.


Wyniki

Miami Open presented by Itau (3 runda mężczyzn):

Taylor Fritz (USA,9) – Denis Shapowałow (Kanada, 24) 6:4 6:4

Carlos Alcaraz Hiszpania, 1) – Duszan Lajović (Serbia) 6:0 7:6 (5)

Andriej Rublow (6) – Miomir Kecmanovic (Serbia, 29) 6:1 6:2

Jannik Sinner (Włochy, 10) – Grigor Dimitrow (Bułgaria, 21) 6:3 6:4

Tommy Paul (USA, 16) – Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania, 20) 6:3 7:5

Emil Ruusuvuori (Finlandia) – Taro Daniel (Japonia) 6:3 7:6 (3)

Holger Rune (Dania, 7) – Diego Schwartzman (Argentyna, 31) 6:4 6:2

Botic van de Zandschulp (Holandia, 26) – Casper Ruud (Norwegia, 3) 3:6 6:4 6:4

Daniił Miedwiediew (4) – Alex Molcan (Słowacja) walkower

Miami. Rosolska pożegnała się z turniejem deblowym, awans Linette

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: Olimpia Dudek

Alicja Rosolska i Monica Niculescu pożegnały się z turniejem deblowym w Miami. Polka i Rumunka przegrały w dwóch setach 3:6, 2:6 ze Storm Hunter i Elise Mertens.

W pierwszej rundzie turnieju gry podwójnej w Miami Rosolska i Niculescu pokonały Bethanie Mattek-Sands i Kirsten Flipkens 6:2, 7:6(4). Drugi mecz okazał się jednak znacznie trudniejszy, ponieważ polsko-rumuński duet okazał się gorszy od Storm Hunter i Elise Mertens.

Australijsko-belgijska para występuje w turnieju rozgrywanym na Florydzie jako rozstawiona z numerem „szóstym”. Hunter i Mertens były faworytkami w meczu z Rosolską i Niculescu i swoją wyższość udowodniły na korcie. W obu setach przeważały, dzięki czemu zasłużenie zwyciężyły 6:3, 6:2. Reprezentantki Polski i Rumunii walczyły, ale tego dnia musiały uznać wyższość rywalek.

Zdecydowanie w lepszym humorze powinna być natomiast Magda Linette. Polska tenisistka występuje w Miami w parze z Bernardą Perą. Polsko-amerykański duet ograł Laurę Siegemund i Wierę Zwonariową 6:1, 7:6(5) i zameldował się w ćwierćfinale imprezy w Miami.


Wyniki

Druga runda gry podwójnej:

Storm Hunter, Elise Mertens (Australia, Belgia 6) – Alicja Rosolska, Monica Niculescu (Polska, Rumunia) 6:3, 6:2

Magda Linette, Bernarda Pera (Polska, USA) – Laura Siegemund, Wiera Zwonariowa (Niemcy, -) 6:1, 7:6(5)

Miami. Tym razem się nie udało – Fręch żegna się z turniejem

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Po szczęśliwym znalezieniu się w drabince turnieju w Miami i powodzeniu w drugiej rundzie Magdalena Fręch mierzyła się w niedzielę z kolejną Rosjanką. Niestety tym razem przegrała. I to bardzo łatwo.

Magdalena Fręch mierzyła się z Warwarą Graczewą po raz pierwszy. Rosjanka spisuje się w Miami znakomicie. Bez straty seta przeszła kwalifikacje i dotychczasowe fazy turnieju głównego. W drugiej rundzie sprawiła sensację eliminując rozstawioną z „4” Ons Jabeur. Na dodatek oddała Tunezyjce tylko 4 gemy.

Można w niej było zatem upatrywać faworytki meczu z będącą w nierównej dyspozycji Fręch. Graczewa szybko nie pozostawiła wątpliwości co do tego. W pierwszej partii straciła tylko jednego gema, a w połowie seta miała serię 12 wygranych piłek z rzędu.

W drugim secie obraz gry się w zasadzie nie zmienił. Na przełamanie w pierwszym gemie Fręch szybko odpowiedziała, ale później rywalka i tak zdołała jej uciec. Ostatecznie w całym meczu nasza zawodniczka wygrała tylko trzy gemy. Graczewa o ćwierćfinał zmierzy się z Czeszką Petrą Kvitovą, bądź Chorwatką Donną Vekić.

Turniej w Miami oglądać można na sportowych antenach CANAL+ oraz w CANAL + onlinehttps://can.al/Canalplus-Tenisclub


Wyniki

Warwara Graczewa (Q) – Magdalena Fręch (Polska, LL) 6:1, 6:2

Tiafoe: Widzowie tenisa powinni mieć więcej swobody

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, własne, foto: AFP

Ze względu na widowiskowy styl gry i radosne usposobienie Frances Tiafoe jest jednym z najpopularniejszych zawodników w rozgrywkach ATP. W rozmowie z dziennikarzami magazynu Forbes Amerykanin opowiedział o swoim podejściu do rywalizacji i zaproponował zmiany, które mogłyby przyciągnąć do tenisa jeszcze większą liczbę fanów.

Ostatnie miesiące są dla Tiafoe niezwykle udane. Jesienią zeszłego roku osiągnął on półfinał US Open oraz finał w Tokio, a obecnie zajmuje 14 lokatę w zestawieniu najlepszych tenisistów. Ponadto reprezentant USA jest bardzo dobrze odbierany przez widzów białego sportu. Odnosząc się do tej kwestii 25-latek podkreślił, że ceni sobie wyrazy sympatii, a jej źródło prawdopodobnie tkwi w jego charakterze:

Zawsze staram się walczyć z całych sił, ale nie zapominam o uśmiechu. Lubię, gdy publiczność jest zaangażowana w widowisko i może poczuć, że żyje. Sądzę, że im też się to podoba. Niczego nikomu nie narzucam, a w moim zachowaniu nie ma aktorstwa. Po prostu taki jestem.

Lubię dawać innym radość. Uważam, że podczas spotkania fani tenisa powinni mieć więcej swobody, móc się przechadzać i rozmawiać. Na meczu koszykówki cisza jest nie do pomyślenia. Poza tym aspektem sporo rzeczy zaczyna się zmieniać, staramy się przyciągnąć młodych na trybuny. Osobiście uwielbiam wieczorne sesje na Arthur Ashe Stadium. Fani mogą tam pić piwo, a atmosfera staje się pozytywnie zwariowana – podkreślił Tiafoe.

W dalszej części rozmowy Amerykanin jeszcze mocniej stanął w obronie widzów, którzy bywają krytykowani przez graczy za swoje zachowania podczas gry:

Jestem z publicznością i lubię odgłosy z trybun. Ludzie płacą duże pieniądze, żeby oglądać show, a ja daje im prawdziwego siebie. Będę nadal pracował nad moją grą, ale nie tylko nad tym. Chciałbym zarabiać również poza tenisem i marzę o własnej kolekcji butów sportowych, ale do tego jeszcze daleka droga. Muszę nauczyć się lepiej zarządzać moim czasem i znaleźć równowagę między sportem i biznesem. Gdy kilka wielkich marek chce z tobą współpracować, podjęcie właściwych decyzji nie jest łatwe. Uczysz się na bieżąco, ale to część dorastania – podsumował Frances.

Frances Tiafoe występuje obecnie w turnieju Masters 1000 w Miami. W trzeciej rundzie tej imprezy Amerykanin zmierzy się z Włochem Lorenzo Sonego.

Miami. Linette zwycięska również w deblu

/ Izabela Modrzewska , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette grająca w parze z Bernardą Perą pokonały w trzech setach faworytki spotkania, Luisę Stefani oraz Gabrielę Dabrowski i awansowały do ćwierćfinału turnieju w Miami. Przeciwniczki to doświadczone deblistki, które rozstawione były z numerem dziewiątym. Polska tenisistka rozgrywała debla w nieco ponad godzinę od zwycięskiego meczu singlowego z Wiktorią Azarenką. 

Pierwsza część spotkania zaczęła się korzystnie dla pary polsko-amerykańskiej, która już w drugim gemie przełamała serwis Stefani i Dabrowski. Obie pary od tego momentu utrzymywały swoje podanie, aż do dziewiątego gema, kiedy to Brazylijka i Kanadyjka wykorzystały błędy przeciwniczek i zmniejszyły dystans. Linette i Pera szybko zrewanżowały się za przełamanie i zamknęły seta wraz z  pierwszym break pointem.

Druga partia meczu należała do pary brazylijsko-kanadyjskiej, które zaczęły grać solidniej i agresywniej. Pewnie przełamały serwis Polki i Amerykanki aż trzykrotnie, a same straciły podanie tylko jeden raz. Linette i Pera miały jeszcze szansę na odwrócenie losów drugiego seta przy stanie 5:2, jednak przeciwniczki ostatecznie wykorzystały czwartego setbola i doprowadziły do wyrównania w meczu.

Super tie-break od początku był pod kontrolą pary polsko-amerykańskiej. Szybko zdobyły mini przełamanie, pilnując przy tym swojego podania. Przewagę zwiększyły aż do sześciu punktów kiedy to Stefani i Dabrowski przegrały swoje dwa gemy serwisowe z rzędu. Końcówka decydującego seta była nerwowa, jednak Linette i Pera wykorzystały trzecią piłkę meczową i zameldowały się w ćwierćfinale.

Polska tenisistka grała z Amerykanką pierwszy raz w tym sezonie. Ostatnim ich wspólnym turniejem był zeszłoroczny Wimbledon, kiedy to przegrały już w pierwszej rundzie. Już dziś zmierzą się z parą Siegemund/Zworianowa. A stawką spotkania będzie awans do półfinału Miami Open.

 

 

 


Wyniki

Pierwsza runda gry podwójnej kobiet:

M. Linette, B. Pera (Polska, Stany Zjednoczone) – L. Stefani, G. Dabrowski (Brazylia, Kanada, 9) 6:4, 2:6, 10:5

Miami. Norrie i Berrettini poza turniejem, Miedwiediew z pewnym zwycięstwem

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

W sobotę na kortach w Miami dolna część turniejowej drabinki rozegrała mecze drugiej rundy.  Jedną z największych niespodzianek było odpadnięcie w tak wczesnej fazie imprezy ćwierćfinalisty z Indian Wells, Camerona Norrie.

Przed Brytyjczykiem stało z pozoru nietrudne zadanie. Przeciwnikiem tenisisty rozstawionego z „jedenastką” był plasujący się ponad 50 pozycji rankingowych niżej Gregoire Barrere. Pierwsze siedem gemów zostało łatwo wygranych przez serwujących. Następnie zawodnik z Wysp Brytyjskich złapał słabszy moment. Barrere miał aż trzy piłki na przełamanie rywala. Francuz wykorzystał ostatnią z nich, odskoczył z wynikiem na 5:3, po czym szybko dorzucił gema wygranego do zera przy własnym podaniu.

Druga partia zaczęła się dla półfinalisty ubiegłorocznego Wimbledonu najgorzej jak tylko mogła – od ponownej straty serwisu. Po chwili Barrere potwierdził swoją przewagę znowu przełamując przeciwnika, tym razem na 4:1. Reprezentant Francji nie roztrwonił tak ogromnej zaliczki i zakończył spotkanie po nieco ponad godzinie gry. Norrie w tym meczu był bezradny wobec starszego o dwa lata oponenta.

Kolejnym „głośnym” nazwiskiem, które w sobotę pożegnało się z turniejem w Miami, był Matteo Berettini. Jednakże o ile porażka Camerona Norrie może uchodzić za niespodziankę, o tyle Włoch ostatnimi czasy jest wyraźnie pod formą. Berrettini z imprezy w Indian Wells odpadł również już po pierwszym meczu. Później szukał poprawy swojej gry podczas challengera w Phoenix. Wyprawa do Arizony nie zdała się jednak na wiele. Spotkanie pomiędzy nim a Mackenzie McDonaldem było prawdziwą bitwą serwujących. Panowie nie pozwalali sobie na straty podania. Efektem tego było rozstrzygnięcie meczu po dwóch tie-breakach, w których z lepszej strony prezentował się Amerykanin.

McDonald nie był jedynym reprezentantem gospodarzy, któremu w sobotę udało się awansować do trzeciej rundy. Swoje mecze wygrali również Christpoher Eubanks oraz Frances Tiafoe. Bilans reprezentantów Stanów Zjednoczonych wynosi jednak 3-2, ponieważ jako przegrani z kortu zeszli Aleksandar Kovacevic i Ben Shelton. Najmniejszych problemów z pokonaniem Roberto Carballesa Baeny nie miał natomiast Daniił Miedwiediew. Finalista z Indian Wells oraz jeden z największych faworytów do triumfu na Florydzie w nieco ponad godzinę rozprawił się z Hiszpanem. Polskich kibiców zdecydowanie najbardziej cieszy zwycięstwo Huberta Hurkacza. Nasz rodak po niełatwym meczu pokonał Thanasiego Kokkinakisa (więcej o tym meczu do przeczytania TUTAJ).


Wyniki

Druga runda singla:

Christpoher Eubanks (USA) – Borna Czorić (Chorwacja, 17) 3:6, 6:4, 6:2

Francisco Cerundolo (Argentyna, 25) – Aleksandar Kovacevic (USA) 6:4, 6:4

Jirzi Lehecka (Czechy) – Lorenzo Musetti (Włochy, 18) 6:4, 6:4

Christian Garin (Chile) – Sebastian Baez (Argentyna, 27) 7:6(2), 6:3

Mackenzie McDonald (USA) – Matteo Berrettini (Włochy, 19) 7:6(8), 7:6(5)

Alex Molcan (Słowacja) – Yoshihito Nishioka (Japonia, 28) 7:6(5), 1:6, 6:2

Quentin Halys (Francja) – Alex De Minaur (Australia, 15) 6(5):7, 7:6(3), 7:6(8)

Felix Auger-Aliassime (Kanada, 5) – Thiago Monteiro (Brazylia) 7:6(5), 7:6(8)

Lorenzo Sonego (Włochy) – Daniel Evans (Wielka Brytania, 23) 4:6, 6:3, 6:2

Hubert Hurkacz (Polska, 8) – Thanasi Kokkinakis (Australia) 6(10):7, 7:6(7), 7:6(6)

Karen Chaczanow (14) – Tomas Etcheverry (Argentyna) 6:1, 3:6, 6:3

Daniił Miedwiediew (4) – Roberto Carballes Baena (Hiszpania) 6:1, 6:2

Frances Tiafoe (USA, 12) – Yosuke Watanuki (Japonia) 6(5):7, 7:6(3), 6:4

Gregoire Barrere (Francja) – Cameron Norrie (Wielka Brytania, 11) 6:3, 6:2

Adrian Mannarino (Francja) – Ben Shelton (USA, 32) 6:4, 3:6, 6:1

Miami Open. Rybakina wciąż z szansą na „Słoneczny dublet”, Linette poznała kolejną rywalkę

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Jelena Rybakina pokonała Paulę Badosę 3:6, 7:5, 6:3 w najciekawszym piątkowym meczu trzeciej rundy turnieju WTA 1000 w Miami. Zwycięstwo Kazaszki to już dziesiąty wygrany z rzędu mecz turniejowej „dziesiątki”. Mistrzyni Indian Wells 2023 wciąż pozostaje w grze o zdobycie Sunshine Double. Kolejną rywalkę w imprezie poznała też Magda Linette.

Pojedynkiem dnia dla polskich kibiców było niewątpliwie spotkanie drugiej rakiety naszego kraju z byłą liderką rankingu Wiktorią Azarenką. Po tym jak Polka odprawiła z imprezy mistrzynię z 2016, czekała na kolejną rywalkę. Wyłoniło ją spotkanie Jessici Peguli z Danielle Collins.

Mecz przez niemal cały czas trwania był pod kontrolą trzeciej rakiety świata. W pierwszej odsłonie Amerykanka trzykrotnie przełamała swą rodaczkę. Z kolei w drugiej partii szalę zwycięstwa przechyliła na swoją stronę w tie-breaku, nie tracąc nawet punktu. Chociaż już wcześniej mogła zakończyć pojedynek, ale nie wykorzystała trzech piłek meczowych. Spotkanie Magdy Linette z Jessicą Pegulą odbędzie się w poniedziałek.

Na powtórzenie wyniku nieobecnej w Miami Igi Świątek wciąż ma szansę Jelena Rybakina. Kazaszka, która w poprzednim tygodniu sięgnęła po tytuł mistrzowski na kortach w Indian Wells, w tym tygodniu odniosła już drugie trzysetowe zwycięstwo. Po tym jak w meczu drugiej rundzie jej wyższość musiała uznać Anna Kalinskaya, tym razem pokonana z kortu zeszła Paula Badosa. Chociaż Hiszpanka miała piłkę meczową. Ostatecznie to Rybakina awansowała do kolejnej rundy.

– To był niezwykle trudny mecz. Kilka błędów w pierwszej odsłonie sprawiło, że przegrałam tą część spotkania. Dalej starała się koncentrować na każdym punkcie i to mi się udało. Paula zagrała dziś bardzo dobre spotkanie, szczególnie groźna była na serwisie. Jednak ostatecznie to ja wygrałam co mnie bardzo cieszy – nie kryła radości turniejowa „dziesiątka”.

Na trzeciej rundzie tegoroczny występ w Miami zakończyła Coco Gauff. Amerykanka, która sezon rozpoczęła od wygranego turnieju w Auckland, w meczu 1/32 finału zmierzyła się z Anastazją Potapową. W premierowej partii reprezentantka gospodarzy przegrywała już 2:5, aby wygrać seta w tie-breaku. W drugiej części meczu prowadziła już 5:3. Pozwoliła jednak rywalce na wygranie czterech gemów z rzędu. Z kolei w decydującym secie od 2:1 nie wygrała już gema i pożegnała się z rywalizacją.

Wszystkie mecze do obejrzenia na sportowych antenach CANAL+ oraz w CANAL + onlinehttps://can.al/Canalplus-Tenisclub

 


Wyniki

Trzecia runda:

Jessica Pegula (USA, 3) – Danielle Collins (USA, 30) 6:1, 7:6(0)

Anastazja Potapova (27) – Cori Gauff (USA, 6) 6:7(8), 7:5, 6:2

Jelena Rybakina (Kazachstan, 10) – Paula Badosa (Hiszpania, 21) 3:6, 7:5, 6:3

Jelena Ostapenko (Łotwa, 24) – Beatriz Haddad Maia (Brazylia, 13) 6:2, 4:6, 6:3

Qinwen Zheng (Chiny, 23) – Ludmila Samsonova (12) 5:7, 7:6(5), 6:2

Martina Trevisan (Włochy, 25) – Claire Liu (USA) 4:6, 7:5, 6:4

Elise Mertens (Belgia) – Petra Martic (Chorwacja, 29) 6:4, 6:3